... czyli z moje boje z Age of Conan 2009. A w zasadzie wersją beta polskiego klienta.
Po uruchomieniu nowego komputera (co samo w sobie było swego rodzaju epopeją wydarzeń tyleż niezwykłych, co nieprzewidzianych), zabrałem się za korzystanie z dobrodziejstw nowości. Zacząłem od ściągnięcia wersji instalacyjnej klienta. Cztery pliki "ważą" około 14 gigabajtów. Podzielono je na cztery część, każda prawie 4GB jeden. Już na wstępie spotkał mnie nieprzyjemny "zong", ponieważ zamiast okienka ściągnij, otwierała się strona z jakimiś dziwnymi krzakami. Udało mi się na szczęście obejść ten problem (występujący głównie w Firefoksie) i zakolejkowałem pliki. Bogu dzięki za szerokopasmowy internet, bo około trzeciej nad ranem pliki znalazły się na dysku. Wrzuciłem je do jednego katalogu, kazałem 7-Zipowi rozpakować i... okazało się, że są uszkodzone! "Gniew ogarnął mnie wszechmocny i krzyknąłem #%^&@!". No nie, nie było tak źle. Postanowiłem zejść z piedestału chwalebnego odosobnienia i przeczytałem komentarze innych pobierających, skutkiem czego dowiedziałem się, że należy zastosować WinRara w najnowszej wersji. Po potraktowaniu archiwum jego zaklęciami, gra zaczęła się rozpakowywać. Potem tylko musiałem zacząć proces od nowa, bowiem na partycji systemowej zabrakło miejsca. W międzyczasie, aby nie siedzieć przed monitorem jak na szpikach, bryknąłem z psem na spacer. Kiedy wróciłem, gra się rozpakowała i mógłbym ją zainstalować, gdyby nie to, że czas było iść do pracy. Drugie starcie nastąpi wieczorem, jeśli będę miał trochę luzu.
prawdziwie heroiczy bój, godny następcy Conana - z niecierpliwością czekamy na dalszy rozwój wypadków :)
OdpowiedzUsuńZaczyna się nieźle
OdpowiedzUsuń:-)
Ja grałem w wersję angielską - dwa podejścia i dałem sobie spokój - profanacja Hyborii (i to jeszcze z Norge) ;/.
OdpowiedzUsuń