niedziela, 21 grudnia 2008

WFRP, a sprawa polska

Zaczniemy od małego DISCLAIMERA: Poniższy tekst to moje prywatne przemyślenia na temat sytuacji Warhammera Fantasy Roleplay w Polsce. Pod żadnym pozorem nie są one w jakikolwiek sposób oficjalnym stanowiskiem wydawcy drugiej edycji tego systemu, wydawnictwa Copernicus Corporation. Jako tłumacz i redaktor serii pozwalam sobie naświetlić sprawę własnymi słowami, mając nadzieję, że w choć znikomym stopniu przyczynię się do wyklarowania sytuacji.

Jeśli napiszę, że większa część mojego życia jest związana z marką Warhammera, to nie dopuszczę się przesady. W ten lub inny sposób gra fabularna, marka, systemy bitewne i książki towarzyszyły mi od lat szczenięcych, do obecnych (których litościwie nie nazwę tetryczymi).

Zaczęło się od Ś.P. "Fantastyki", gdzie opublikowano opowiadanie "Wolf Riders" Billa Kinga, pod jakże dobrze przełożonym tytułem "Klątwa". Ach, cóż to była za lektura: nie wiedziałem o co chodzi w świecie, czemu bohaterowie uciekają, co to za realia, ale podobała mi się duszna atmosfera, grecka tragedia bohaterów i coś, co kryło się za jednym tekstem: najpewniej pełny, doskonale opisany świat o bogatym tle i realiach. Z opowiadania zapamiętałem jedno zdanie, które huczało mi w głowie. Otóż, o jednym z krewniaków wygnanego rodu napisano, że "udał się na północ, gdzie zginął z rąk Wojownika Chaosu, albo spotkał go jeszcze gorszy los." Mein Got! Cóż się mogło kryć za tym jednym, zdawkowym zdaniem? Jakie potworności, przygody, magia?

Potem, w trzecim numerze Ś.P. "Magii i Miecza" przeczytałem opis systemu i zakochałem się w WFRP. Sam artykuł musiałem czytać ze 100 razy, próbując wyciągnąć z niego całą treść, znaleźć ukryte między słowami znaczenia, dowiedzieć się jeszcze czegoś...

Podczas jakiegoś konwentu na którym udało mi się wreszcie zagrać urzekł mnie świat: ponury, brudny, cholernie codzienny, a jednocześnie ciekawy, wciągający i bardzo, ale to bardzo tajemniczy. Jakoś potem skombinowałem sobie ksero klubowego wydania (o, moje nieszczęście bez opisu świata!), ale nie za bardzo dało się na nim grać, wiec z utęsknieniem czekałem polskiej edycji.

Kiedy dziś spoglądam na wydanie Mag-a, to mnie aż skręca. Fatalny skład, spieprzone tłumaczenie, bajzel pomieszany z burdelem i bałaganem popędzający. Ale się grało, aż podręczniki się rozsypywały. Przemierzaliśmy Stary Świat wzdłuż i wszerz, ścigając kultystów i uciekając przed skavenami, walcząc z orkami i wyprawiając się na smoki. Potem "w polszcze" nastał czas deszczowego i ponurego WFRP, w którym bohater konał w kałuży, do ostatka zbierając bebechy wypływające mu z kałduna. Wtedy przestałem się interesować WFRP, zabrakło w nim bohaterstwa, nie podobało mi się, co robili z nim ludzie.

Moje zainteresowania warhammerowe przeniosły się do "mrocznej przyszłości, w której istnieje tylko wojna". Na kilka lat porządnie wsiąkłem w bitewniaka, a pod koniec 2002 roku zostałem zatrudniony jako tłumacz w wydawnictwie Copernicus Corporation.

Kiedy okazało się, że mamy tłumaczyć drugą edycję, nie posiadałem się z radości. Nieskromnie przyznam, że to jedna z najdłuższych i najlepiej wydanych serii gier fabularnych w Polsce i dumny jestem, że miałem w tym swój udział. Niestety, wszystko musi się kiedyś zakończyć, dlatego wraz zamknięciem Black Industries, uznałem ze smutkiem, że to koniec pieśni. Choć decyzja o zamknięciu BI zaskoczyła mnie na początku (zwłaszcza w świetle fenomenalnego przyjęcia Dark Heresy), to patrząc na nią z szerszej perspektywy, pod kątem biznesowym, a nie fanowskim, rozumiem ją i uznaję za logiczną. Jakaż była moja radość, kiedy okazało się, że linie wydawnicze odkupili amerykanie z Fantasy Flight Games.

Jakaż była? Krótkotrwała.

Fantasy Flight Games to gigant na rynku gier planszowych. Od dawna wykonuje próby wejscia na sąsiednie branże: czy to gier bitewnych (umowa z Rackhamem na dystrybucję Confrontation i AT-43), a także RPG. Niestety, widać już na pierwszy rzut oka widać, żę są to gałęzie traktowane po macoszemu. Z grami Rackhama dano sobie spokój niespełna w rok po rozpoczęciu współpracy, a żaden z systemów fabularnych, które ukazały się pod szyldem FFG nie był specjalnie promowany czy kontynuowany. Rewelacyjny Dawnforge skończył się po trzech podręcznikach, a do Midnight od dawna nie ukazuje się nic nowego.

WFRP i Dark Heresy dzielą ten los. niebawem minie rok od pozyskania licencji, a ukazały się do tej pory ledwie przedruki rzeczy, które opracowano w Black Industries. Nowe, oryginalne rzeczy, czyli "Career Compendium" do WFRP ortaz "Creatures Anathema" do Dark Heresy to nic innego jak kompilacje starego materiału, okraszone kilkoma wisienkami nowości. Spoglądając na działalność blogerską szefów linii wydawniczych (wziętych z panicznej łapanki, jaka miała miejsce w lecie tego roku), mam wrażenie, że panowie nie do końca wiedzą co robić i w jakiś sprytny sposób szukają sposobu na zorientowanie się, w którą stronę pchnąć systemy. Jednym słowem burdel na bocznych torach.

Teraz dochodzimy do sytuacji w Polsce. Wiele osób na forum Copernicus Corporation uprawiało wycia i płacze, przeradzające się w śmieszną wściekłość i frustrację, utyskując na to, że nic się nie dzieje w temacie licencji. Naprawdę, wypowiedzi i żądania niektórych osób (obniżenie cen w przeprosinach wobec fanów, bo w przeciwnym razie rozpoczną bojkot) były wprost komiczne. Niemniej sprawa pozostaje jasna: FFG traktuje sprawę gier fabularnych po macoszemu. Podczas gdy ich planszówki ukazują się w Polsce jako zlokalizowane tłumaczenia, to o licencję na RPg doprosić się trudno. Negocjacje ciągle się toczą, problem w tym, że nie ma jeszcze żadnej decyzji. Nie dziwota, skoro nikomu z korporacji nie przeszkadzało wielomiesięczne, jeśli nie kilkuletnie, opóźnienie Midnight. Maile krążą, dogadywane są stawki opłat licencyjnych, terminy sprzedaży, prac translatorskich, tylko decyzji brak. Pozostaje nam cierpliwie czekać, aż w końcu ktoś postawi parafkę, złoży podpis i będzie można ruszyć pełną parą z nowymi dodatkami. Mimo wszystko jestem optymistą, ostatecznie nowe dodatki są wydawane, szykuje się nowa linia wydawnicza 40KRPG. Być może decydenci zrozumieją, że warto udzielić licencji tłumaczeniowej, a nie mówię tutaj tylko o Copernicus Corporation, ale o także o innych firmach, które wydawały WFRP we Włoszech, Niemczech czy Japonii.

12 komentarzy:

  1. Z WFRP zetknąłem się nieco wcześniej bo za sprawą Razem i opisu Czarnego Orka (a także artu o grach fabularnych w Fantastyce). Natomiast FFG i jego wydawanie WFRP to wielka porażka niestety, zwłaszcza po lekturze ostatniego wpisu na blogu. Nuda Żenada Brak akcji aż się chce wyjść z sieci.
    Copernicus z jedną pozycją w tym roku RPG też nie kwalifikuje się do miana wydawnictw (poza książkami osadzonymi w tych realiach)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, tak jak napisałem, zamknięcie BI zaskoczyło nas wszystkich. O tym, że coś się kroi, dowiedzieliśmy się tydzień wcześniej, ale nawet my nie wiedzieliśmy "co"? Po zamknięciu firmy wyszło wszystko to, na co była licencja i teraz czekamy na odpowiedź nowego właściciela, który niestety, śpieszy się z tym, jak Mickiewicz na wojnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak z czystej ciekawości zapytam, taką licencję wykupuje się na jakiś czas, czy jak? I co właściwie dzieje się w sytuacji kiedy np. Copernicus ma ważna licencję, natomiast Blak I odsprzedało ją FFG?

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co wiem, licencję wykupujesz na konkretne dodatki, stąd nie mozemy wydać rzeczy, któe wypuściło jeszce BI, ponieważ nie była ona zakupiona w momencie, kiedy zlikwidowano BI.

    OdpowiedzUsuń
  5. To Japończycy grają w WFRP? : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Potem, w trzecim numerze Ś.P. "Magii i Miecza" przeczytałem opis systemu i zakochałem się w WFRP. Sam artykuł musiałem czytać ze 100 razy, próbując wyciągnąć z niego całą treść, znaleźć ukryte między słowami znaczenia, dowiedzieć się jeszcze czegoś...

    Miałem to samo z artykułami Ciesielskiego w 80-tych. Co były za czasy. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałem to samo z artykułami Ciesielskiego w 80-tych. Co były za czasy. :D

    Wiesz, bo wtedy wyobraźnia pracowała, człowiek sam się nakręcał, anie czytał kolejny podręcznik ze sterty, leżąc na kanapie. Właśnie z takiego porównania starych czasów, kiedy człowiek dopiero poznawał hobby i chciał je współtworzyć wzięło się moje przekonanie, że duża ilość podręczników, dodatków itp. zabija kreatywność.

    Przykład: Teraz już dobrze wiem, co się kryło za tym zdaniem o ucieczce na północ i losie gorszym od śmierci z rąk Wojownika Chaosu. Ot poszedł na pustkowia, zmutował i potem biegał krzycząc: "Krew dla Boga Krwi". Kto wie, co bym wymyślił, nie posiadając tej wiedzy? Jakie fajne/potworne/ciekawe rzeczy by przyszły mi do głowy? A tak, jest jedna wykładnia, narzucona z góry obowiązująca wizja i wszyscy się sztampy trzymają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh, swiat i ludzie... Ciesze sie ze moj maly artykulik rozbudzil w tobie "glod" Warhamca:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Paladyn,
    Odnosnie licencji: czy jest z kim rozmawiac o tych dodatkach z BI, czy tez GW odsyla na drzewo, ew. do FFG, a ci z kolei do nieistniejacego BI? Ciekawa sprawa, sa produkty, ale licencji moze udzielic... now lasnie, kto?

    A co do WFRP, to tez po 3 numerze MiM - choc po 7 (moim pierwszym) wiedizalem, ze musze to miec nie majac pojecia, co to. :) Ale druga edycja mi nie podeszla. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Seji. Tutaj niestety nie mogę odpowiedzieć na Twoje pytania. Ja nie uczestniczę w negocjacjach, prowadzi je p. Andrzej Karlicki, a są one objętą klauzulą poufności.

    @ Artur. Witamy na pokładzie! Powiedz mi, czy zajmujesz się jeszcze WFRP? RPG? Dziwne uczucie wiedzieć, że czyta mnie ktoś, kto poniekąd wprowadzał mnie w ukochany system :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie gralem nigdy chyba, ja tylko prowadzilem:) Ale juz tak calkowicie powaznie, nie siedzialem za stolem jako gracz czy MG juz bardzo, bardzo dlugo, sadze ze jakies 8 lat. Najpierw nie mialem czasu z powodow rodzinnych - pierwszy syn, praca, zona, pierwsze mieszkanie. Potem, kiedy znowu moglbym znalezc czas, praktycznie wszyscy moi gracze znalezli sie na etapie "znacznej zajetosci". Potem, ponownie, u mnie drugi synek:) Moi gracze rozjechali sie troche, choc nadal utrzymujemy dosc scisly kontakt. Jest jednak teraz szansa ze cos wspolnie pogramy, choc znajac zycie skonczy sie na piwku i wspomnieniach, ale tez bedzie ok:). Co do gier... WFRP sledze w miare regularnie, nie jakos fanatycznie ale wiem, mniej wiecej, co sie dzieje. To moj ulubiony swiat (lacznie z Pendragonem), zreszta mam z nim nadal kontakt codzienny - gram w War Online, bralem udziale w zamknietych testach od ponad poltora roku, skoro wytrzymalem do teraz, to sadze ze juz na dluzej:) Gralem tez duzo w systemy bitewne GW, choc tu tez od jakichs 3 lat nie stoczylem zadnej bitwy. Ale niedawno, zachecony przeczytaniem pieciu ksiazek o Malusie Darkblade, kupilem pare nowych rzeczy i cos tam powoli dlubie, pewnie pojawie sie na jakims turnieju w nowym roku. Zawodowo od gier odszedlem dosc daleko, zajmuje sie lub zajmowalem tlumaczeniami i redakcja, pracuje obecnie w firmie wydajacej rozne pisma "dla kolekcjonerow", ja odpowiadam za te zwiazane z historia. Robota taka sobie ale po paru latach siedzenia w domu i pracowania "na swoim" czulem potrzebe wyrwania sie z czterech scian:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czesc Artur
    ja tam wspominam jak wpadales do 'Ksiegarni U Izy' pogadac.
    To bylo dla nas swieto, zawsze w tych dziewnych przed internetowych czasach przynosiles jakies niusy. Pierwszy mowiles o Rackhamie, o tym z czegos w GW rzezbia ludki itp

    Rzuc okiem czasem na mojego bloga
    blackgromstudio
    :-)

    OdpowiedzUsuń