wtorek, 31 maja 2011

D&D Encounters spotkania 12 i 13

Przedostatnie spotkanie podzieliło się na dwie części. Dwa tygodnie temu zaczęliśmy grać, ale nie wyszliśmy poza część narracyjną, do sedna przygody udało się przejść dopiero na ostatnim spotkaniu.24 maja.

Bohaterowie ruszyli na zachód, chcąc przedrzeć się przez dżunglę i znaleźć wytchnienie pośród bezmiaru Hinterlands. Szlak doprowadził ich jednak do szerokiej rozpadliny. Ruszyli więc wzdłuż kanionu na dnie którego płynęła rwąca rzeka, kierując się na północ. Bohaterowie przypuszczali, że u źródła szczelina się zwęzi i będą mogli ją bezpiecznie przekroczyć.

W pewnym momencie drużyna trafiła na przewężenie, przez które na dodatek przerzucony był pień zwalonego drzewa. Bohaterowie ucieszyli się widząc, że los zesłał im kładkę, jednak doświadczenie wzięło górę nad euforią i zaczęli wyglądać zagrożenia. A takowe kryło się w gąszczu po drugiej stronie pod postacią pokracznie skurczonej istoty. Bohaterowie jeszcze chcieli z nią pertraktować, ale oszczepy w jej dłoniach powiedziały im, że nie zaczaiła się ona aby rozmawiać, a polować.

Castri zaszarżował jako pierwszy. Elf był gibki i zręczny, dlatego przemknął po pniu i rzucił się na wroga, biorąc go z zaskoczenia. Jego ataki wsparł Shikkir i we dwóch zepchnęli napastnika z klifu. Jak się okazało był to gith i nie pozostawał sam. Wkrótce do starcia dołączyli członkowie jego stada i rozpętała się jatka. Walka była bardzo trudna: przeciwników wyroiło się mrowie. Co gorsza, spora część walki przebiegła na zawalonym pniu,a githy nie dość że potrafiły się teleportować, to posiadały zdolność odpychania przeciwników... o czym przekonał się Castri. Elf został zepchnięty z klifu i runął do rwącej rzeki. I zginął...

Starcie obróciło się wyjątkowo na niekorzyść bohaterów, mimo tego, że pod koniec włączył się doń Yuka. Bohaterowie padali jeden po drugim i kiedy wydawało się, że to koniec, sytuacja złej obróciła się w jeszcze gorszą. Podczas walki bohaterowie nie zauważyli pewnych subtelnych zmian w otoczeniu. Krajobraz stawał się coraz bardziej nierealny i dziwaczny. Bohaterowie nie zdawali sobie sprawy, że wkroczyli na tereny graniczne między Krainą w Wietrze, a Athasem, obszar snów.

Kiedy starcie miało się już zakończyć śmiercią bohaterów ich osłabienie wykorzystał ktoś jeszcze. Spomiędzy zasłony liści, z jasnego nieba runęła na nich burza. Dobrze znany, złowieszczy, czarny tuman, chmura wirującego obsydianu. Gdy obłok się rozwiał, wszyscy stali znowu na pustyni, ale takiej wyśnionej, nierealnej, jak z podróży snów, a przed bohaterami pojawiła się postać Kroczącego przez Pustkowia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz