środa, 1 czerwca 2011

D&D Encounters spotkanie 14

Finał Dark Sun Encounters, czternaste spotkanie czyli  trzy i pół miesiąca zabawy za nami. finałowy scenariusz w zamyśle twórców miał rozgrywać się opodal Tyru, ale w związku z nieprzewidzianą decyzją bohaterów, musiałem uciec się do wybiegu i odwołać do jednej z ulubionych mocy psionicznych z czasów AD&D, czyli Dream Travel. Bohaterowie zostali schwytani w sen Kroczącego przez Pustkowia i zmuszeni do stawienia czoła jemu i jego sługom.

Bohaterowie znaleźli się w miejscu łączącym te wszystkie lokacje, które odwiedzili uciekając przed obsydianową burzą. Gdzieś tam majaczyły góry, skały mieszały się z pustynią, w oddali widać było ślady kolumny ognia, a na tle nieba majaczył zrujnowany zamek. Kroczącemu przez Pustkowia towarzyszyły dwa obsydianowe wiry i łowca. Jako że graczy było trzech (Barcan, Jarvix i Phye), musiałem zmniejszyć ilość potworów, które miały stawić czoła postaciom.

Walka rozpoczęła się od testów inicjatywy, w których Kroczący przez Pustkowia i jego pomocnicy okazali się bardzo powolni. Na szczęście bohaterowie im wtórowali, więc walka była dosyć wyrównana. Pierwsze dwie rundy to koncentracja ataków na przywódcy i nemezis bohaterów, a także dwa trafienia krytyczne. Poważnie ranny Kroczący przez Pustkowia odgryzł się i nawet zdołał ranić Jarvixa. Phye zajęła się jednym z wirów, a Barcan odciągał drugi. Łowca zaatakował Jarvixa i nękał ciosami oszczepu. Kolejne dwie rundy to zużywanie najpotężniejszych mocy (bohaterowie byli wypoczęci i dysponowali całym swoim arsenałem) co zaowocowało śmiercią Kroczącego przez Pustkowia. Jego pomocnicy nie przerywali ataku. Największe zaskoczenie sprawił wir walczący z Phye, który po śmierci eksplodował. Jarvix w końcu uległ łowcy, ale tego zabił Barcan. Rzut obronny przed śmiercią to kolejna '20', co znaczyło, że psionik ocknął się i mógł zużyć healing surge. Zabicie ostatniego z wirów było kwestią czasu i kiedy opadł kurz, bohaterowie ocknęli się na polanie opodal rzeki, sami. Wbrew pozorom nie dopadły ich githy, dzikie halflingi, przeżyli i zdołali uciec przed śmiercią.

Drużyna skierowała się przez dżunglę na zachód, szukając ucieczki od bezlitosnych rządów królów-czarnoksiężników, smoka zbierającego co roku krwawe żniwo, znoju pustyni. Czy im się udało? Co znaleźli za górami? Czy przeżyli, ułożyli sobie jakoś życie? Żaden z nich nie wrócił, aby opowiedzieć...


Zza ekranu Mistrza Gry
- UDAŁO SIĘ!! Bogowie AD&D, udało mi się przeprowadzić cały sezon Encounterów od początku do końca. Ogromną wagę przywiązuję do tego faktu, żeby skończyć to, co zacząłem. Jestem ogromnie szczęśliwy, że się udało, choć bywały trudne chwile.

- Fury of the Wastewalker zawiódł mnie pod względem fabuły. Za mało w nim było Dark Suna, a zbyt dużo przypadkowej młócki. Co gorsza, dodatek sprawiał wrażenie napisanego na odwal się przez przypadkową osobę. Pomijam fakt, że poszczególne spotkania były na siłę ze sobą powiązane, dobór potworów bezsensowny i całkowicie losowy, chodzi o brak poszanowania dla realiów świata. Gobliny na Athasie? Żelazna włócznia w rękach pierwszopoziomego bohatera? Bez jaj, ludzie.

- Ku mojemu zaskoczeniu w rozmowie po sesji gracze stwierdzili, że chcą... więcej. Co prawda nie zamierzałem kontynuować przygód tej drużyny, ale sądzę, że można będzie zabrać się za kolejne sezony Encounterów. Dysponuję już Keep on the Borderlands i March of the Phantom Brigade, więc czemu by nie? Czerwiec to miesiąc odpoczynkowy, ale potem się zobaczy.

- O samej formule D&D Encounters napiszę w następnej notce. Jeszcze raz dziękuje graczom i komentującym i życzę miłego dedkowania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz