środa, 11 listopada 2009

Czym jest WFRP 3?

Na stronie Fantasy Flight Games zamieszczono film o trzeciej edycji Warhammera. Informacje projektantów śledzę od dawna i przyznam się szczerze, że to co widzę, napawa mnie bardzo mieszanymi uczuciami. Film, który obejrzałem jeszcze bardziej wprawił mnie w konfuzję, ponieważ zacząłem się zastanawiać, czym stał się Warhammer RPG pod kuratelą Jaya Little.

Powiedzmy sobie szczerze, zawartość pudła z nową edycją gry jest zacna: 4 podręczniki, masa kart, żetonów, około 10 postaci, spcjalnek kostki, "standy" z bohaterami. Wszystko w pełnym kolorze, opatrzone ładnymi ilustracjami i atrakcyjną szatą graficzną,... Zaraz, zaraz... czy to nie brzmi jak opis gry planszowej? Chyba tak. Przyjrzyjcie się zasadom mocy, pul kości, "pozycji" i zobaczycie, że to żargon, reguły i stylistyka żywcem wyrwana z gier planszowych "nowego sortu". Powiem więcej, WFRP 3 niepokojąco przypomina mi Descent: Journeys in the Dark. cholera, to w zasadzie jest ta gra, tyle że zubożona o figurki potworów i planszę. Bo te rzeczy w RPG mają rozgrywać się w wyobraźni.

Im dłużej myślę o WFRP, tym coraz bardziej jestem pewien, że gra wyznacza granicę, balansuje na niej, pomiędzy grą planszową, a fabularną. Z jednej strony weźmy D&D 4.0: Dungeon Tilesy, moce na dzień, na spotkanie, natychmiastowe, figurki ale też ogromne pole do odgrywania ról, na co jest kładziony nacisk, z drugiej zaś mamy wspomnianego Descenta: losowe lub zależne od scenariusz plansze, umowne "miasto" (nie mówię tutaj o dodatku Road to Legend
, gdzie odgrywanie ról sprowadzono do specjalnych zdolności, mocy i skombowanych ataków.
Na tle tych dwóch gier, rzec można typowych przedstawicieli swoich gatunków, WFRP plasuje się dokładnie w połowie. Ta gra nie wyznacza linii, ona po niej stąpa. W zasadzie jej oferta mogłaby się znaleźć i w dziele RPG i w dziele gier planszowych. Pytanie, do której kategorii bardziej przynależy?

Zdaje mi się, żę wydanie WFRP 3 będzie zwiastunem pewnej nowej epoki w dziejach RPG. Po pierwsze Warhammer jest modelowym przekrojem przez historię hobby. Jego pierwsza edycja jest siermięzna, ale napisana z pasją, masą bezkompromisowych pomysłów, ogniem w sercu, nic dziwnego, że zdobyła uznanie tylu graczy i przez 20 lat żyła w ich sercach.
Wydanie drugie, przy którym miałem przyjemność pracować, było częścią renesansu gier RPG, miało odnowioną mechanikę (całkiem udaną hybrydę True20 i oryginalnego WFRP), zespoliło Stary Świat gry fabularnej ze Starym Światem WFRP i wysokim poziomem większości podręczników sprostało swej pierwszej inkarnacji.
Teraz nadchodzi trzecia edycja. Jak na nią spojrzeć, to jest zupełnie inna od pierwszej. To nie ewolucja, to rewolucja. It isn't WFRP your daddy used to play.

Konstrukcja trzeciej edycji EFRP wydaje się podążać pewnym trendem, który osobiście nazywam amerykanizacją hobby. Jego założenia są następujące: Maksimum rozrywki przy minimum wysiłku, wszystko ma być podane na talerzu w możliwie pięknej oprawie graficznej i system powinien wiązać konsumenta z producentem, który będzie co i raz wydawał nowe, potrzebne i śliczne dodatki. Rzecz jasna mieliśmy już takie przykłady, ale nie na taką skalę: dodatek z profesjami? Jedna karta na drużynę, więc żeby było dwóch szczurołapów, trzeba kupić dwa pudełka, tak? To już nie jest gra tworzona przez graczy/hobbystów, a przez speców od marketingu.
Gra ma dać maksimum rozrywki, więc zasady będą proste, łopatologiczne, wyłożone kolorowo przy pomocy kart, żetonów i różniastych kostek. Żeby się tylko gracze nie zmęczyli myśleniem, a Prowadzący kombinowaniem. Zapewne otrzymamy niedługo dodatek kilkuset kart z których będzie można wylosować przygodę.
Amerykanizacji uległy już gry komputerowe, planszówki, nawet gry bitewne (pre-painty Wizkidsów, zestawy Rakhama z terenem i matą do gry), przyszedł czas na RPG.

Podsumowując, mam wrażenie, że WFRP 3 wyznaczy trend, w którym będziemy grać tak, jak sobie projektanci wymyślą, w gry o pięknej oprawie, ale niewielkiej swobodzie, łopatologicznych zasadach z ikonkami i znacznikami zamiast wyobraźni. Oczywiście, będą tacy konserwatyści, którzy nie polecą na lep słodkości i kolorów, ale to nie o nich chodzi, a o młodzież, którą zachwyci prostota i bezwysiłkowość.
O tempora, o mores?

2 komentarze:

  1. ...ale czy masz racje...

    Dwugłos w jednym zdaniu

    - To celowe komercyjne ogłupianie mlodych, ktorzy nie schyla sie po oldskoolowe RPG.

    - Z drugiej strony czy do takich wydań kiedyś nie marzyliśmy? Box pelen map, przedmiotow, hand-outow, ludkow? Czy to nasze narzekanie to nie jest tak troche na zamowienie? Musimy narzekac bo za naszych czasow takich fajnych rzeczy po prostu nie bylo? Kiedys gralismy w autorskie RPG. Krzywo sie patrzylo na tych co mieli podreczniki, 'ze sie ograniczaja grajac ze scenariuszy itp to tez byla zazdrosc', ale kostki robilo sie z modeliny. Plujac na snoba ktory wyrwal niewiadomo skad oryginalne.
    Teraz mlodzi spotykaja by pograc na konsoli w cos tam, my byc moze juz tego rodzaju zabawy nie jestesmy ogarnac... Gry typu Wfrpg 3ed, D&D 4, sa dla nich nie dla nas, pozostanmy przy swoich pozolkych zapiskach sprzed 25 lat i bawmy sie dobrze z tymi samymi chlopakami...

    OdpowiedzUsuń
  2. @Paladyn - odnośnie mojego komentarza pod poprzednim wpisem: dobrze wiedziałeś do czego piję. :) I widzę, że nie jestem sam w swoich odczuciach.

    @Gonzo - myślę, że narzekanie nie wynika z zazdrości tylko bardziej z troski o kierunek tego hobby. Ja sam częściej gram w nowe wydanie Magii i Miecza niż bawię się w erpegi (tzn. siedzę w temacie, dużo czytam - ogólnie poświęcam RPG wiele czasu, ale nie gram niestety). Ba! Na kolejne dodatki do MiMa czekam ze śliną w kącikach ust. I wszystko gra - jest planszówka, są żetoniki, figureczki itd. Ale kiedy już siadam do erpegowania, zazwyczaj wybieram albo WFRP2 (bo prosta mechanika i nie wymaga battle-grida), albo Labyrinth Lorda (bo prosta mechanika i nie wymaga battle-grida). W najbliższym czasie w ogóle planuję przerzucić się na Oko Yrrhedesa (bo prosta mechanika i nie wymaga battle-grida). Na stole do gry mam zazwyczaj ołówki, kostki, kartki w kratkę, chipsy, orzeszki i napoje. I tyle.
    WFRP3 nie mam zamiaru kupić dlatego, że nie chce mi się grać w planszówkę bez planszy ani tym bardziej w erpega z taką ilością zbędnych dupereli. Warhammera zrobionego na podobieństwo MiMa czy Descenta (czyli zwyczajnie HeroQuesta) kupiłbym zapewne bez mrugnięcia okiem. No dobra... Może nie za taką cenę. Ale jednak - byłbym gotów na pewien wydatek.

    OdpowiedzUsuń