poniedziałek, 22 lutego 2010

Avatar - recenzja mocno osobista

Dziś będzie trochę inaczej, niż zwykle, bo pozwolę się unieść prądowi popkultury i napiszę o nowości. Wybrałem się wczoraj do kina. Zasadniczo miałem zamiar obejrzeć "Wolfmana", ale okazało się, że wchodzi do kin dopiero za tydzień, więc wybrałem się na "Avatara". Kupiłem bilet na seans 3D, popcorn, colę i postanowiłem skonfrontować oczekiwania, opinie i recenzję z filmem.

Audio
Efekty dźwiękowe grają role tylko w początkowej części filmu, kiedy mają zobrazować natłok istot żyjących w dżungli, potem schodzą na plan dalszy. Muzyka Jamesa Hornera przypomina jego dokonania z "Apocalypto", ale także nawiązuje do "Króla Lwa", "Pocahontas", a niekiedy "Braveheart". Ma przy tym coś wspólnego ze scenariuszem: jest miksem najlepszych elementów, jakie znalazły się tam, połączonych w jedno tutaj. Choć z początku wydawał mi się odtwórcza, to teraz, kiedy jej słucha, wiem że jest urokliwa i mi się podoba. Po prostu, bez ocen w stylu: Inspirująca, odkrywcza, wymagająca. Nie, najzwyczajniej w świecie podoba mi się i przywołuje miłe wspomnienia.

Wideo
Po to powstał "Avatar", że zaprezentować możliwości 3D. Dziwna rzecz, wydawało mi się, że nakręcono film tak, aby nie było trzeba nosić okularów na nosie. Okazało się, że byłem w błędzie. Skoro musimy je zakładać, to rewolucja nie jest taką już rewolucją, pamiętam, że w pewnym fragmencie któregoś "Koszmaru z Ulicy Wiązów" też trzeba było. Pierwszy film trójwymiarowy za o widziałem w Domu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, w kinie "Oka" ze 20 lat temu...
Czego brakowało tamtym produkcjom to jakość efektów specjalnych, bogactwo i rozmach krajobrazów. Cameron opiera się tu na dwóch rzeczach: ferii świateł i kolorów, które oszałamiają, urzekają i sprawiają, że człowiek nie wie, na co patrzeć. Jedną scenę mógłbym analizować dniami, ale jestem człowiekiem, który uwielbia światła, kolory i cienie. Drugi element, na którym opiera się niesamowitość obrazu, wzmocniona technologią 3D, to perspektywa, przestrzeń i odległości. Nawet las jest tytaniczny, wielopoziomowy, wszystko jest wysokie i rozłożyste. To odpowiedź na tęsknotę człowieka stłamszonego w mieście, wprasowanego w biurko i fotel oraz małe mieszkanko. "Avatar" zachwyca bogactwem i rozmachem, ale tego można się było spodziewać, prawda?

Fabuła
Fabuła "Avatara" jest podobna do muzyki Hornera, składa się z elementów, które już gdzieś były, wyróżniały się i zostały połączone w jedno. Słyszałem zarzuty, że to "Pocahontas" w kosmosie, że film zżyna z "Apocalypto", znajdzie się elementy z innych filmów Camerona: "Terminatora", "Aliens", są fragmenty "Ostatniego Mohikanina", "Braveheart". Czego ludzie nie dostrzegają, to tego jak zostały wymieszane i jak razem współgrają. Fabuła "Avatara" nie tworzy nic nowego, ale podobno od greckiej komedii i tragedii nie stworzono nic nowego. Nie wiem, czego spodziewali się ci, którzy narzekają na fabułę, ja nie miałem tak wyśrubowanych oczekiwań. Zresztą, istnieje piękno w klasycznych opowieściach, opowiedzianych na trochę inna modłę.

Przekaz
Nienawidzę nadinterpretacji recenzenckich. Według nich "Obcy - 8 Pasażer Nostromo" to film o strachu komunistyczną infiltracją, "Władca Pierścieni" to ostrzeżenie przed Nazizmem i industrializacją, a "Mucha" to film o pragnieniu powrotu do łona matki. Autentyk, to fragmenty zasłyszanych, przeczytanych recenzji. Można traktować "Avatara" jako alegorię do cywilizacji przemysłowej i jej nieuniknionego losu, próbę rozliczenia z destrukcji kultur Mezoamryki i dewastacji środowiska naturalnego. Można, ale to będzie niepotrzebny zabieg.

Dla mnie to film o nowym życiu i drugiej szansie. O miłości, która nie zna granic. O pięknym świecie, który jest w stanie otrząsnąć się z ludzkiego robactwa. To podróż przez niebotyczne góry i tętniącą życiem dżunglę, fantastyczna kraina, odzyskany Ogród Edenu.

Zawsze znajduję coś dla siebie i "Avatarze" było tak samo. Motyw życia w innym ciele, w innym świecie, życia równoległego, jest dla mnie nieodmiennie fascynujący. To casus Krain Snów HLP-a, czy Lorda Dunsany'ego. Tylko że u tego pierwszego Randolph Carter wraca do Nowej Anglii, porzucająć wspaniałe i fantastyczne królestwa. Ja bym tego nie zrobił. Bohater "Avatara" też.

Podsumowanie
"Avatar" to piękny film. Cameron odwołuje się w nim do emocji, do barw, dźwięków i przestrzenii. 3D było potrzebne aby wzmocnić te elementy, ale i bez niego film jest cudowny graficznie. Co mówi o jego pięknie, to przesłanie, motyw trudnej miłości, piękna natury i tego, że można zdobyć drugą szansę. Można wkroczyć w inne krainy i uciec od tego świata. Na zawsze.

======
Nie piszę w tej recenzji o wszystkim, bo ten blog nie jest miejscem wynurzeń osobistych, czy emocjonalnych. Niemniej, dla mnie "Avatar" był katharsis, przeżyciem, nie tylko trzema godzinami w kinie.
Proszę, uszanujcie to.

9 komentarzy:

  1. Ad Fabuła
    Właśnie. Zdaje mi się, że ludzie po prostu nie potrafią docenić tego, że autor-erudyta bawi się, po prostu, różnorakimi, starymi tekstami kulturowymi, konstruuje kolejne konfiguracje. Dziś sprzeda się lepiej coś *nowego*, przynajmniej ładnie opakowanego z etykietą *nowość*. I to jest smutne, bo 99% wytworów (czy to rozrywkowych czy mainstreamowych) wciąż bazuje na klasycznych historiach i elementach, zmieniają się środki wyrazu. Dlatego widzę w Avatarze dodatkowy plus - to że był reklamowany jako *rewolucja*, a udanie sprzedał na nowo konfigurację klasycznych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Soundtrack z Avatara przesłuchałem chyba kilkanaście razy, zgodnie ze schematem:
    etap 1: nawet nawet, posłuchać można
    etap 2: rewelacja!
    etap 3: aha... to może teraz coś innego?
    Jedno przyznać muszę: przyjemna muzyczka, posłuchać jak najbardziej - ale nie za często. Przy czym w oderwaniu od filmu jest po prostu przeciętny. Dla samej frajdy polecam OST z Dark Knight czy Mononoke Hime, gdzie sama muzyka powala.

    Co do fabuły: u mnie wzbudziła skojarzenia z 1492... dla każdego co innego. Cała zabawa z filmami które zasadniczo nie wnoszą nic nowego polega na wychwytywaniu wszystkiego co w sobie kompilują. Mniej więcej - ciężko mi to ubrać w słowa.

    Dla mnie Avatar przeżyciem nie był, po prostu - fajny film. Mnie z kolei kolosalnie poprzestawiał np. Ghost Dog.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Ojciec Kanonik - no właśnie tu się zgadzamy. :) Zabawa konwencją, odwołanie do własnej twórczości, ale i innych, hołd lub zapożyczenie, w każdym razie klasyczny motyw przemiany przemiany bohatera. Jeden z nielicznych wątków miłosnych, które mnie nie nużyły. Ogólnie, piękny film :)

    Hunab.cu - Mam andzieję, że ściezka mi się nie znudzi za szybko. Jest szansa, bo wywołuje wspaniałe skojarzenia. Jak napisałem, to dla w pewnym sensie nie film, a oobiste przeżycie.
    Ghost Doga pamiętam, niestety nie wspominam dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Ojciec Kanonik, Paladyn
    Czy zabawa konwencją? Dyskutowałbym, jeśli nawet to nie zabawa dla samej zabawy, w sensie: "Pokażę Wam, jaki ze mnie erudyta"

    To raczej kwestia ekonomiczna. Jeśli producenci dają niemal 300 melonów na film, to nie oczekują oryginalności, oczekują sukcesu kasowego. Oryginalny (mniej lub bardziej) film, to ryzyko, na jakie nie może sobie pozwolić ktoś, kto władował w dzieło taką kasę.

    Sprawa jest jasna, schemat i konwencja zawsze rządziły i nadal będą rządzić w kulturze popularnej, a w tej z wysokiej półki ekonomicznej tym bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam którąś już tam recenzję tego filmu i choć jeszcze nie udało mi się go obejrzeć zaczynam się go obawiać. Powoli jawi mi się on jako forpoczta Wielkiego Biznesu mającego za zadanie wcisnąć ludzkość w kolorową rzeczywistość wirtualną, ty mieć nad nią pełnię kontroli - istny Matrix!
    To byłem ja wasz okrętowy wyznawca teorii spiskowych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy tak go należy postrzegać. Dla mnie to było po prostu przeżycie. Rzadko używam takich słów, ale tak go odebrałem.

    Tekst na blogu to około 1/3 tego, który powstał. Resztę musiałem usunąć, była zbyt osobista. Niech to świadczy o tym, co niesie ze soba film.

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłem na tym filmie 2 razy. Fabula była dla mnie pretekstem, aby oglądać te wspaniałe widoki, rośliny, zwierzęta itp.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szedłem z takim przekonaniem, a zobaczyłem cudowną historię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film na mnie takiego wrażenia jak na Paladynie nie zrobił, ale wizja Camerona jest dla mnie spójną, zamkniętą, oszałamiającą całością.

    Podobnie zresztą jak Titanic.Choć nie ukrywam że konwencja Avatara znacznie lepiej do mnie przemawia:)

    Magia kina - ale tym razem zwrot ten można użyć prawie dosłownie.

    OdpowiedzUsuń