piątek, 1 listopada 2013

Uważajcie na numerki...

... czyli o tym, że prowadzenie fantasy i science-fiction to dwie różne rzeczy.

Wczoraj wieczorem udało mi się wrócić do mojej drużyny Travellerowej. W wyniku pewnych okoliczności bohaterowie weszli w posiadanie koordynatów skokowych i postanowili zbadać system, z którym utracono kontakt po upadku Protektoratu, a który mógł być ważny ze względu na swoją lokalizację. Tak zaczęły się kłopoty...

Skok na odległość trzech i pół roku świetlnego nie trwał długo, zrzut radiacji się powiódł. Dzielna załoga rozpoczęła badanie niezbyt skomplikowanego układu. Bladożółte słońce, trzy planety, zero pasów asteroidów czy skomplikowanych systemów podwójnych. Wydawać by się mogło, że nic złego stać się nie może.

Mam taką przypadłość, że potrafię się skupić na szczegółach, a zapomnieć o ogóle. Tak było w tym przypadku, kiedy dość drobiazgowo analizowałem i sprawdzałem, co by się stało ze światem podobnym do naszej Ziemi, gdyby na jakieś dziesięć, może piętnaście lat odciąć go od dostępu promieni słonecznych. Co by się działo z atmosferą, z planetą, ruchami tektonicznymi, jądrem planety. Jakie poczynania podjęliby ludzie, gdyby COŚ zaczęło przesłaniać słońce. To wszystko mam w głowie, ale zapomniałem o... rozmiarach układu. Kiedy gracze spytali mnie, jak daleko są od jego środka, rzuciłem, kompletnie bezmyślnie, 40 Jednostek Astronomicznych. To o jedną trzecią więcej, niż ile jest od naszego Słońca do Plutona. Niby nic strasznego, jak na skalę kosmiczną jest blisko, ale...

Po sesji coś mnie tknęło i zacząłem liczyć. Z napędem jaki jest na statku mojej drużyny, podróż od krańca układu do jego centrum zajęłaby 80 dni. Jednostka pokonuje 1 Jednostkę Astronomiczną w dwa dni. Kłopot w tym, że paliwa na pokładzie wystarczy na dwa tygodnie operacji. Wszystko widać, czarno na białym. Nie ma co się wić, kombinować czy ściemniać. Błąd i tyle, nie da się go pokryć gładkimi słówkami.

W fantasy taki numer przejdzie bez echa, w science-fiction już nie. Można się tłumaczyć magicznością świata, fluktuacjami planów, wpływem Mgieł Ravenloftu. Ostatecznie zrobić tajemniczą minę i rzucić zdawkowe: "To ciekawe, prawda? Wszystko niebawem się wyjaśni..." A potem gorączkowo wymyślać, jak zatuszować błąd. Wiem, co piszę, znam się na tym, dzięki takiemu zabiegowi moja kampania w Forgotten Realms wzbogaciła się o miasto małp i ichnią kamasutrę. Ale w przypadku Travellera czy każdego innego systemu, który choć trochę szanuje science na które powołuje się w nazwie, takie "dorabianie pi$zie uszu" już nie przejdzie.

Dlaczego o tym piszę?

Przyzwyczajony do systemów fantasy, gdzie nie zawsze trzeba przejmować się logiką, gdzie nigdy nie trzeba sprawdzić, czy pewne elementy pasują do siebie bardziej, niż pozornie, popełniłem spory błąd. Będę się tłumaczył przed drużyną, ale wyciągnąłem nauczkę. Prowadząc science-fiction, uważajcie na numerki. Przeliczajcie, analizujcie, sprawdzajcie. Bo główna część frajdy polega na tym, aby gra miała bardzo silne pozory naukowości i prawdopodobieństwa. W przeciwnym wypadku będziemy mieli "Gwiezdne Wojny".
Przyzwyczajenia i naleciałości wyniesione z prowadzenia lub grania w fantasyna nic się nie przydadzą, a wręcz mogą przeszkadzać.

Pomimo tego, że sesja była krótka, podobała mi się. Zwłaszcza, gdy gracze zdali sobie sprawę, jaki los spotkał naukowców na drugiej planecie, mieszkańców głównego świata. Był lekki element grozy. Choć do właściwego, dzielna załoga jeszcze nie dotarła...

6 komentarzy:

  1. "W fantasy taki numer przejdzie bez echa, w science-fiction już nie."
    Nieprawda.

    Zależy kto prowadzi, kto gra.
    Znam wielu graczy i MG którzy prowadzą/ prowadzili systemy przyszłościowe gorzej niż Ty opisujesz.

    Wszystko zależy od punktu siedzenia.
    A błędy przytrafiają się najlepszym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa konkluzja. Numerkologia rzeczywiście pełni bardzo istotną rolę przy systemach nawiązujących do Hard SF. Z drugiej jednak strony, im bardziej przebijam się przez Travellera, tym bardziej mam wrażenie, że aspekt mechaniki gry dotyczący podróży kosmicznych i wszystkiego co ma z tym związek łatwo może stać się dużym obciążeniem, zwłaszcza gdy nie mamy czasu lub nie bawi nas obliczanie każdej kosmicznej duperelki. Ostatnio odgrzebałem na dysku pdfa z grą X-plorers, która podchodzi do całego tematu w sposób bardzo abstrakcyjny (jak na mechanikę wywiedzioną z OD&D przystało) i pozwala grać bez przejmowania szczegółami co i w jaki sposób działa. Może się to podobać lub nie, ale niezaprzeczalnie ma swój urok, zwłaszcza jeśli chcemy pobawić w luźnych i nieco groteskowych klimatach awanturniczego retro-SF :)

    OdpowiedzUsuń
  3. P.S. Żeby nie było, bardzo lubię powieści Hard SF, ale ostatnio mam coraz więcej wątpliwości, co do prowadzenia w RPG utrzymanych w takiej właśnie, bądź zbliżonej konwencji...

    OdpowiedzUsuń
  4. A może idzie zatuszować problem mniej lub bardziej naukowo, tak jak w fantasy dałoby zatuszować się go magią? Nie jestem jakimś wielkim specem od podróży kosmicznych, ale może po drodze statek BG będzie mógł skorzystać z grawitacji mijanych planet, żeby się przyspieszyć? Albo wykorzystać punkty Lagrange'a (o których wiem niewiele więcej ponad to, że to takie grawitacyjne cosie, które mogą przyspieszyć podróż kosmiczną). Może w grę wchodzi jeszcze jeden mikroskok w nadprzestrzeń? Zamknięcie się w hibernatorach i dolecenie do celu przy minimalnych wydatkach energii na podtrzymywanie życia, być może też na mniejszym ciągu? A może po drodze znajdzie się planeta albo asteroida z surowcami, z których można zrobić prowizoryczne paliwo?

    Jeśli chodzi o zachowanie się Ziemi bez słońca, trafiłem ostatnio na coś takiego:
    http://what-if.xkcd.com/49/

    OdpowiedzUsuń
  5. Marcinie, ale średni dystans od Słońca do Plutona to średnio 39,5 AU. A co do paliwa to te 2 tygodnie też umowne. Wystarczy odpalić silniki i nadać kurs a potem korygiwać. Sam wiesz, że paliwo w kosmosie nie schodzi w formie ciągłej, lecz impulsowej, więc spokojnie mogliśmy dolecieć. Więc ja tam zbytnio błędu nie odczuwam.

    OdpowiedzUsuń
  6. A nie można tego zatuszować "Ekipo, ale się pierdykłem z tą 40tką" ? Lepsze od magii w fantasy.

    OdpowiedzUsuń