piątek, 16 grudnia 2011

Marsz Upiornej Brygady cz. 3

Spotkanie trzecie także miało miejsce w okrojonym składzie. Cóż, taki już mój los, trzy lata praktyki przekonują mnie, że  grywam z małymi drużynami. Podobnie jak na poprzedniej sesji, dwóch graczy kontrolowało po dwóch bohaterów.

Bohaterowie spędzali wieczór w nowo wybudowanej karczmie. Ściany nie były jeszcze okopcone, stoły zbite z szorstkich desek, wnętrze jaśniało od świec i kominka. Na zewnątrz prószył śnieg, dzieci głośno dokazywały, ludzie po ciężkim dniu pracy śpieszyli na grzańca. Do stolika bohaterów przysiadła się Faldyra. Ewidentnie szukała czyjegoś towarzystwa, ale nie rozmowy. Przeciwnie "leśni" Mourngryma, którzy głośno rozprawiali przy sąsiednim stoliku.

Ich opowieści przyciągnęły uwagę bohaterów, ponieważ zwiastowały możliwe kłopoty. W puszczy i na obrzeżach Inverness doszło do dziwnych wypadków: ludzie zapadali na nieznaną chorobę, objawiającą się kasłaniem kryształkami krwi. Przenosiła się ona także na zwierzęta (lub od nich zaraziła ludzi), które na dodatek stawały się agresywne. Jeden z jeleni napadł i pogryzł człowieka!

Obawiając się plotek, bohaterowie uciszyli myśliwych i zaczęli ich dokładniej wypytywać. Dostrzegli dla siebie szansę na wyrwanie z rutyny wznoszenia palisady i budowy kolejnych domów. Kiedy wywiedzieli się wszystkiego, drzwi oberży otwarły się i wszedł jeden z miejscowych. Szukał Faldyry, której asysty zażądał brat Splintershield. Bohaterowie postanowili im towarzyszyć i udali się za przewodnikiem na skraj wsi. W świetle ogniska, niedaleko magazynu pod namiotami i małego domu, dostrzegli sylwetki krasnoluda i pół-orka. Po chwili bohaterowie zauważyli leżące przed nimi pięć ciał. Byli to drwale, którzy zmarli od "choroby kryształowej krwi". Kiedy Belgos zaczął je oglądać, jeden z trupów poruszył się i chwycił go za rękę. Drow wyrwał się z uścisku i odskoczył, a pozostali bohaterowie zaczęli działać. Merric cisnął kamieniem z procy, ale spudłował. Quinn zajął pozycję obronną, obserwując pozostałe trupy. Keira cisnęła sztyletem, ale i ona spudłowała! Mężczyzna na ziemi ryczał i skowyczał, sunąć po śniegu za Belgosem. Valenae doskoczył do niego i zadał cios wekierą. Trysnęła fontanna krwi i z głuchym jękiem ciało znieruchomiało.

Belgos przyniósł pochodnię i na jaw wyszło kilka faktów. Krew wypływała z rany. Mężczyzna był martwy, ale zginął od ciosu kapłana. Mourngrym patrzył oniemiały, Faldyra łkała, brat Splintershield toczył ponurym spojrzeniem. Oprócz słów "nie wiedziałem" słychać było tylko tupot stóp na śniegu. To przewodnik uciekł do wsi.

Brat Splintershield szybko się ogarnął i zaczął wydawać polecenia. Wiedząc, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli i należy schłodzić emocje, kazał Valenae zaczekać w domu na skraju, sam zaś ruszył do siebie po rzeczy. Drużyna szybko spakowała dobytek i podążyła za krasnoludem w las. Bohaterów czekała kilkugodzinna wędrówka nocą. Drużyna skierowała się obozowisku drwali, w pobliżu którego jeleń napadł jednego z ludzi.

Na miejsce bohaterowie dotarli bladym świtem. Choć pora była wczesna, przez ośnieżony las niosły się odgłosy rąbania drzew. W końcu drużyna stanęła na polanie, zobaczyła grupę ośmiu mężczyzn pracujących przy drzewach. Jedno spojrzenie wystarczyło, aby stwierdzić, że są martwi i wykonują ostatnią czynność, przy jakiej zastała ich śmierć. Kiedy ożywieńcy dostrzegli grupę, ruszyli na nią, wymachując groźnie siekierami. Koniec końców zombie zostały pokonane, a bohaterowie przeszukali ich obóz i ze śladów wywnioskowali, iż należy się udać do pobliskiej doliny, którą często odwiedzali drwale.

Na tym zakończyliśmy spotkanie.

Zza ekranu Mistrza Gry
- Sytuacja we wsi mogła zostać rozegrana zwyczajnie, ale postanowiłem podnieść ciśnienie. W momencie przybycia na skraj osady kazałem rzucić inicjatywę. Rozłożyłem kafelki, umieściłem żetony na planszy. Gracze mieli odliczać pola ruchu i deklarować akcje tak, jakby działali podczas walki. Liczyłem, że ich metagame thinking zadziała i się nie pomyliłem. Kiedy ciało się poruszyło i zadało Belgosowi 1 punkt obrażeń, wszyscy byli przekonani, że to ożywieniec.

- Walka z zombimi była już bardziej taktyczna, niż poprzednie. Gracze nauczyli się postaci, ich możliwości i mocy, znają już zasady na tyle, że potrafią z nimi współdziałać, a ja z kolei mogę grać potworami tak jak chciałbym, bez wyrzutów sumienia, że "bije słabszych". Trochę się obawiałem, że starcie przeciągnie się zbyt długo, ale po sesji gracze mówili, że było okej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz