wtorek, 22 września 2009

Karnawał Blogowy #4 - Ulubione realia


Poprzednią edycje karnawału ominąłem, głownie z braku sił. może kiedyś do niej wrócę, na razie zajmiemy się ulubionymi realiami. Temat ciekawy, często wracający w moich przemyśleniach, więc siadam do niego z chęcią i radością.

Spoglądając wstecz, na prowadzone kampanie, obmyślane scenariusze czy projektowane światy, widzę dwa motywy przewodnie, tytułowe ulubione realia, w których rozgrywają się scenariusze. Można powiedzieć, że to swego rodzaju natręctwo lub muza, która nieustannie powraca i daje o sobie znać.

1. Upadek
Upadek cywilizacji, świata, królestwa, możnego rodu. Od zawsze mnie fascynował ów moment, w którym potężny, zdawałoby się niezwyciężony twór, zaczyna się chwiać i wstępuje na równię pochyła, z której nie będzie miał odwrotu. Co zrobią bohaterowie, kiedy świat zacznie się dookoła nich walić? Czy zdecydują się walczyć, czy postanowią uciec na drugi kraniec świata? Czy zdadzą sobie sprawę, że to już koniec świata, jaki znali i w jakim żyli, czy będą się do końca łudzić i otaczać ścianami pozorów?

Kampania w moim autorskim świecie oparta była na takim właśnie pomyśle: wszechpotężne Imperium waliło się pod najazdami barbarzyńców prowadzonych przez fanatycznego Krzyżowca, z zaświatów powracali dawni ciemiężyciele ludzkości, szaleni druidzi przywracali ziemię naturze, dokonując hekatomby zwykłych ludzi, zepchnięte do zezwierzęcenia chłopstwo buntowało się przeciwko zdegenerowanym możnowładcom. po środku tego zamieszania znalazła się drużyna moich bohaterów, do końca próbująca ocalić bliskich i zapewnić im bezpieczny żywot. Wszyscy zginęli, wyłączając jednego z nich, Aedana, który dożył czasów, gdy cywilizacja ostatecznie się załamała i runęła, a on na resztkach kartek ostatnimi kroplami atramentu spisał dzieje krain, które zniknęły i ludzi, którzy już dawno obrócili się w proch...

2. Rzeczywistość zamknięta
Kolejny motyw, który mnie fascynuje i niezmiennie powraca, to "rzeczywistość zamknięta", realia oddzielone i zamknięte. Najlepiej wytłumaczę to na przykładzie, w mojej obecnej kampanii, rozgrywającej się w Forgotten Realms moja drużyna trafiła na latającą wyspę. Znajduje się ona wiele kilometrów nad ziemią, jest z niej niewidoczna, nikt o niej nie wie, a sama jest na tyle duża, że stanowi świat sam w sobie. Drużyna zdążyła już przewędrować przez sawannę, zejść w dół klifu i przebyć dżunglę, w której natknęła się na pozostałości dawno wymarłej cywilizacji i przeklęte miasto. Bohaterowie zdają sobie sprawę, że za kolejną kataraktą i tytanicznym wodospadem kryją się następne krainy, które tylko czekają, aby je odkryć. Tym sposobem dostali ode mnie własna piaskownicę, zamkniętą od zewnątrz, odciętą od wpływów, w której mają całkowitą swobodę ruchów i mogą zrobić, co zechcą. Pewną pochodna jest też świat we wnętrzu ziemi, którego idea zafascynowała mnie od momentu, kiedy obejrzałem "Szagmę i Zaginione Światy".

Motyw świata zamkniętego pojawiał się u mnie wiele razy: kosmiczny statek kolonizacyjny, który stał się światem dla załogi i pasażerów, podczas podróżny z prędkością podswietlną, latająca wyspa, czy chociażby sam Ravenloft, który pozostaje odcięty od innych krain AD&D. Podobną wariacją jest też Zaginiony Świat Artura Conan Doyla, czy Savage Land z multiversum Marvela. Niezmiennie do niego wracam, fascynuje mnie zamknięcie bohaterów w takim sztucznym środowisku i obserwowanie, jak działają.

1 komentarz: