poniedziałek, 17 lutego 2014

Mroczne Słońce na ZjAvie

W sobotę, 15 lutego miałem przyjemność pojawić się na piątej już ZjAvie. Wizytę rozpocząłem od akredytacji i odwiedzin w Games Roomie. Trzeba przyznać, że choć w ostatniej chwili konwent zmienił lokalizacje, nie było tego widać po poziomie przygotowań. Sala gimnastyczna zamieniła się w punkt handlowy, turniejowy i growy. Odwiedziłem moich przyjaciół z Heroclix Initiative, po raz kolejny zafascynowałem się DUST: Tactics i trochę zawiodłem ofertą handlową. Nie przyszedłem jednak spędzać miło czas, a żeby harować.

Udałem się więc do pokoju organizatorów, wywiedziałem, gdzie będę prelegował i udałem pod salę. To zawsze ciekawy moment, kiedy zbierają się ludzie i człowiek zaczyna poznawać osobiście ludzi, których do tej pory widział przez pryzmat maili, komunikatorów itp. Tak udało mi się poznać Hargrima, Sejiego czy Szpon.

Moja prelekcja zatytułowana była :"Dark Sun - ewolucja settingu. Lepsze jest wrogiem dobrego, a jeśli coś nie zostało zepsute, lepiej przy tym nie dłubać". Na sali miałem około dwudziestu słuchaczy, co uważam za tłum, zwłaszcza, że konkurencję miałem ogromną, a temat był dość niszowy. Nie mnie oceniać jakość prelekcji, natomiast przez 45 minut uwaga moich słuchaczy pozostawała skupiona, a co i rusz podnosiły się ręce z pytaniami. Na te przeznaczyłem pozostałe 15 minut z godziny, jaką miałem do dyspozycji. Cały kwadrans odpowiadałem na pytania, celne, dociekliwe i świadczące o tym, że byłem słuchany.

Prelekcja składała się z faktów, dat i komentarzy. Przedstawiłem pięć faz ewolucji settingu, opatrzyłem je komentarzem, tłumacząc dlaczego powstały, co było ich mocną, co słaba stroną. Mam nadzieję, ze temat został wyczerpany, a prelekcja stanowiła koherentną i zrozumiałą całość.

Dwie godziny później zebrałem grupkę pięciu graczy i rozpoczęliśmy sesję. Tutaj jeszcze raz muszę przeprosić tych, których musiałem odprawić z kwitkiem. Proszę o wybaczenie, mam nadzieję, że następnym razem uda nam się wspólnie zagrać.

Drużyna składała się z Barta i Kasi, doświadczonych "adekowców", Hargrima i Vrischiki, którzy wiedzieli o co w AD&D biega oraz Sylwii, która jeszcze nigdy w życiu nie grała w "papierowe RPG. Nie wie, gdzie miałem wyobraźnię, licząc że zmieszczę cały moduł w pięciogodzinnym programie. Z około 20 możliwych spotkań przeprowadziłem dwa, a potem poszedłem a żywioł.

Bohaterowie przybyli do Tyru wraz z karawaną z Urik. Dość szybko wpadli w tarapaty, kiedy templarzy rozpoczęli łapankę. Na budowie ziggurattu potrzebni byli kolejni niewolnicy. Drużyna uciekła, tylko po to, by trafić do podejrzanej dzielnicy. Tam, łapiąc oddech w karczmie została osaczona przez templarów, szukających zbiegłego czarodzieja. Okazała się nim dziewczyna, która dosiadła się do grupy. Doszło do walki, w trakcie której moi bohaterowie zabili dowódcę grupy i pół-giganta. Niestety, zostali zdradzeni przez tymczasowych sprzymierzeńców i trafili na budowę ziggurattu.

Jestem dumny z tego, jak opisałem Tyr i samą piramidę oraz koszmar, jakim była praca przy jej wznoszeniu. Bohaterowie szybko zaczęli organizować ucieczkę, nawiązali kontakt z preserverką która wplątała ich w kłopoty i Zawoalowanym Bractwem. Tu okazało się, że musimy kończyć wcześniej, a drużyna jednocześnie wpadła na karkołomny pomysł: dostania się do środka piramidy.

Dzięki kilku fajnym pomysłom i jednej, ciekawe i zabawnej scenie, zdołali to zrobić. Podczas gdy przygoda zakłada, że bohaterowie będą z trybun lub areny obserwować, jak Bohaterowie Tyru zabijają króla Kalaka, moja drużyna doświadczyła tego, czym naprawdę był plan króla i po co był mu zigguratt. Tysiące dusz umierających obywateli miasta wypełniło budowlę, która zaczęła huczeć jak przedziwna maszyna pradawnych. Pozazmysłowym postrzeganiem bohaterowie obserwowali potworną przemianę króla, który za jednym zamachem z człowieka, zamierzał przeistoczyć się w Smoka. Widzieli, jak bohaterowie Tyru rąbią go na kawałki i zabijają. I kiedy ogłaszali Tithiana nowym władcą, moi herosi dostrzegli, jak wydawałoby się martwy Kalak odzyskuje przytomność i wpełzał w głąb trzewi piramidy...

Podsumowując...

ZjAva ma coś takiego, że świetnie mi się na niej prowadzi. Ta sesja była jedną z najlepszych, jakie poprowadziłem w życiu. Bawiłem się fenomenalnie, krzycząc, udając potwory, wyżywając się jako templar i opisując brutalny świat, jakim jest Athas. Mam nadzieję, że moi gracze mieli choć połowę tej zabawy, co ja!

Strasznie się cieszę, że mogłam w realu spotkać wiele osób, które znałem tylko z internetu. Równie wiele radości dało mi spotkanie starych, a dawno nie widzianych znajomych. Luckowi chcę podziękować za szerzenie plotek o mnie i Puszonie, a także chęć bicia natrętów. Sejiemu za to, że tnie moje artykuły i jest wyrozumiałem redaktorem, Szponer że nie obraziła się kiedy patrzyłem na krągłości, próbując dostrzec identyfikator i wszystkim tym z którymi rozmawiałem, którzy słuchali prelekcji i wzięli udział w sesji.

Na koniec wielkie słowa uznania dla organizatorów i pani Oli Menio. Pomimo zmiany lokalizacji w ostatniej chwili, wspaniale ogarnęli konwent, a o lepszej pomocy nie mógłbym marzyć.


Po tej beczce miodu, czas łyżkę dziegciu.

Przygotowania do prelekcji wymagały ode mnie wiele czasu i energii. Wychodzę z założenia, że jeśli warto coś robić, to warto to zrobić najlepiej, jak się da. Choć obecnie jestem napompowany pozytywną energią, patrzę realistycznie i nie wiem, czy na Avangardzie dam radę powtórzyć "Wykład i warsztaty". Czas, nawał obowiązków rodzinnych i praca, pokażą. Przekonam się, czy to był łabędzi śpiew, czy uwertura.

Jeszcze raz dzięuję wszystkim i... do następnego spotkania (mam nadzieję)!

1 komentarz:

  1. Prelka była bardzo fajna, o części rzeczy wiedziałem, o części dopiero się dowiedziałem - szczególnie, że dotąd raczej się nie interesowałem losami settingu, tylko samym światem ;) Właśnie - może następnym razem prelekcja o świecie? Pytania o krasnoludzkie banshee i podobne wskazywały na to, że temat mógłby się cieszyć zainteresowaniem.

    Odnośnie sesji - cholernie się zawiodłem, że się nie dostałem. :( Niby znalazłem sobie zastępczą sesję (swoją drogą - rozgrywała się obok was i słyszałem odgrywane potwory :p), no ale to w Dark Suna chciałem zagrać, a nie w Iron Space, więc mimo dobrej zabawy pewien niesmak pozostał.
    Na przyszłość, zaklepuję miejsce na następnej sesji. ;)

    OdpowiedzUsuń