piątek, 9 sierpnia 2013

Distant Suns. Traveller - In search of paradise cz. 2

Minął miesiąc Minęło bardzo dużo czasu od poprzedniego postu, ale niestety aktualizowanie bloga musiało zejść na plan dalszy. Zresztą, nie tylko u mnie, jak widzę. Wielu spośród tych, którzy prowadzili blogi u zarania dziejów sceny, także przestało regularnie pisać, a nasze miejsca zajęli młodsi. Nie zamierzam się jednak poddawać i poniżej zamieszczam drugą część relacji z kampanii w Travellera.*

Koloniści okazali się być z początku dość nieufni, zwłaszcza, że bohaterowie odwiedzili ich...czołgiem. Szybko jednak zaczęli się dogadywać i zaprosili gości do bazy. Składały się na nią trzy baraki z prefabrykatów. W jednym z nich mieścił się warsztat, w drugim laboratorium/lazaret, a w trzecim kwatery. Ten ostatni charakteryzował się stłuczoną szybą okienną, którą naprawiono domowymi sposobami oraz podziemnym schronem.

Ekipa zwiadowcza składała się z dziewięciu osób (bohaterowie wiedzieli, że w skład misji wchodziło ich dwanaście. Na miejscu, w bazie byli:

"Matka" Elżbieta - przywódczyni grupy, surowa kobieta o ostrych wręcz ptasich, rysach twarzy.
Burinov - alkoholik z irokezem i przy okazji geolog. Jego maskotką było stworzenie przypominające pancernika.
Jander - pilot, murzyn o rysach białego człowieka.
Lilith - jak się okazało dziewczyna urodzona na miejscu, córka Elżbiety i Awaya.
Robin Chaimsky - starsza lekarka, głos rozsądku i nostalgii pośród załogi.
Sladner - drugi geolog, najmłodszy z całej grupy, miał niebywale spracowane ręce.
Cheng - dokumentalista oraz informatyk.
Rico - biolog, obecnie traper i myśliwy, przez kilka pierwszych dni przebywał na polowaniu, z dala od osady.
Janov - meteorolog, facet o dość podejrzanej fizjonomii.

Nieobecni
Meredith Brooks - zwiadowca, dowóca misji.
Away - drugi ze zwiadowców.
"Król" Dawid

Z rozmowy wyłoniła się dość zagmatwana sytuacja. Krótko po wylądowaniu i rozpoczęciu badań, doszło do jakichś spięć. Meredith Brooks, jedna z dwojga zwiadowców, postanowiła wrócić na statek macierzysty. Ten ukryty był w atmosferze gazowego giganta, a "Insolence" go nie wykrył podczas pobieżnego skanu. Jej kapsuła została zestrzelona i rozbiła się w górach. Później nie było lepiej. Jeden z członków ekspedycji, Dawid, odkrył megalityczne ruiny opodal lądowiska. Zamieszkał w nich, twierdząc że rozmawia z Bogiem. Kontrolę nad grupą przejęła Elżbieta. Wkrótce później urodziła córkę, Lilith i w wyniku kolejnych spięć z osady odszedł ojciec dziewczynki, Away. Dawid szybko zaczął przekazywać wolę Boga, a "Matka" Elżbieta stała się jej wykonawczynią.

Zawirowania i problemy doprowadziły do tego, że zamknęło się okienko nawigacyjne i statek nie był w stanie wykonać skoku powrotnego. Ekipa została uwięziona na planecie, jej przywódcy nie przejawiali chęci powrotu do domu. Problemem była jednak zawartość dwutlenku w atmosferze, która mogła stać się niebezpieczna w razie awarii filtrów. Jak się okazało, sprawa została rozwiązana sama. "Koloniści" byli zmuszeni oprzeć swoją dietę o miejscowy odpowiedni ryb (obficie występujących w pobliskiej rzece). Zawarte w nich związki wpłynęły na metabolizm ludzkiego ciała. Zaczęło ono przyswajać i czasowo magazynować węgiel. Ten z  kolei działał jak naturalny filtr, wiążąc toksyny i substancje szkodliwe. Dzięki temu w dość krótkim czasie ludzie przeszli "kurację oczyszczającą", która znacznie poprawiła stan ich zdrowia. Dostosowali się także do życia na planecie.

Bohaterowie postanowili wymienić się informacjami, ostrożnie dawkując te, które dotyczyły obecnej sytuacji. Przekazali jednak, że od momentu rozpoczęcia misji minęło ponad 30 lat. Kiedy Andriej rozmawiał z Burinovem (i o mało nie zszedł an zwał niewielkiego stworzenia o kilku łapach, długim ogonie, zewnętrznym pancerzu, które przemykało się pośród gratów), Franz i Lotte wypytywali doktor Chaimsky o wynikł jej badań. Jak się okazało, część załogi jednak chciała opuścić planetę i wrócić do domu. Wieści o załamaniu się Protektoratu i podróży międzygwiezdnych okazały się ciężkimi ciosami, ale nie zmniejszyły ich determinacji. Pod płaszczykiem zgodnej wspólnoty kryły się tarcia i animozje oraz podobna do sekciarskiej, tyrania Matki Elżbiety.

Zanim bohaterowie zdążyli przetrawić wieści, wydarzyły się dwie rzeczy. Telon wykrył impuls energetyczny od strony kręgu, który wskazywał na tylko jedno: nadlatywał statek. Pomiędzy obozowiskiem, kręgiem trwała ożywiona komunikacja radiowa. Chwilę później nadleciał lądownik, którym badacze przybyli na planetę. Ewidentnie szykował się do ataku. Kiedy Franz i Lotte wybiegli z ambulatorium doktor Chaimsky, przywitał ich jęzor płomieni, bijący z miotacza ognia. Zamiast bohaterów, omiótł lekarkę. Kobieta zapaliła się jak pochodnia i przy akompaniamencie potwornych wrzasków zginęła. Burinov, zamknął się w swojej kanciapie, Andriej ruszył na pomoc ukochanej. Bohaterowie sięgnęli po broń i po krótkiej wymianie ognia zastrzelili Elżbietę. W międzyczasie Telon zdołał nie tylko odeprzeć atak wahadłowca, ale nawet go strącić! Zorientował się przy tym, że statek był zdalnie pilotowany, a źródło sygnału, jak poprzednio, było w megalitycznej strukturze opodal obozu. Ewidentnie, Król Dawid nie chciał, aby ktokolwiek odleciał z jego planety...

Zza ekranu Mistrza Gry
- Mechanika sprawdzała się znakomicie. Wytłumaczenie jej niuansów zajmuje kilka chwil, jest odporna na głupoty, intuicyjna i, co najważniejsze, da się ją modyfikować w locie bez obaw o balans.
- Przygoda miała zająć jedną sesję, ale się rozwinęła i rozrosła. Wtedy gracze jeszcze nie wiedzieli, o co ją oparłem :)


* Albo i nie. Od napisania tych słów minęły dwa dni [EDIT: ponad miesiąc jeśli nie więcej], w trakcie których nie byłem w stanie usiąść do bloga...

3 komentarze:

  1. My ich odwiedziliśmy czołgiem, ale to oni walnęli do nas z miotacza płomieni. Fuck!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. a to był dopiero początek srogiego burdelu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa, wyjątkowo srogiego. Dość rzec, że TYM statkiem i TYM czołgiem już nikogo nie nastraszymy :(.

    OdpowiedzUsuń