poniedziałek, 9 stycznia 2012

Marsz Upiornej Brygady cz. 4

W zeszły piątek udało się zebrać drużynę i rozegrać kolejny odcinek minikampanii. Spotkanie było o tyle ważne, że poprzedzała je rozmowa z kategorii "co dalej?". Czwarta edycja wzbudziła wiele kontrowersji, w tym i w mojej drużynie, jednak w czasie rozmowy wyszło na to, że chodzi bardziej o styl Encounterów, niż sam system. Cóż, zobaczymy jak się dalej losy grania potoczą.

Tym razem graczy było czterech, stąd nie było potrzeby aby któryś z nich grał więcej niż swoja postacią. Z tego powodu Keira gdzieś się "zawieruszyła".

Bohaterowie weszli na teren kotlinki, do której prowadziły ślady drwali. Dolina była dosyć rozległa, porośnięta jodłami i świerkami, wiła się pomiędzy kilkoma mniejszymi pagórkami. Tu i ówdzie widać było ślady zwierzyny oraz ludzkie tropy. Uwagę herosów przykuł plusk strumienia, który płynął w oddali. Nieomal od razu uwagę Belgosa zwróciło wzgórze, którego zbocze pokryte było pniami zwalonych drzew. Drużyna wspięła się na pagórek i okazało się, że jego szczyt został rozerwany eksplozją. Wewnątrz znajdowała się gruba warstwa lepkiej gliny, ale pomimo prób jej zbadania, nic więcej nie udało się znaleźć.

Drużyna zeszła w dolinę i w nosy jej członków uderzył potworny smród. Był jak odór zgniłego mięsa, które rozkładało się i gniło w wilgotnej ziemi. Bohaterowie postanowili nie zbliżać się do jego źródła, którym zdawała się być jaskinia po przeciwległej stronie kotliny.

Kontynuując marsz bohaterowie dotarli do źródła strumienia. Tu zatrzymali się na dłużej, bowiem wydawał się interesujący. Pomimo siarczystego mrozu, woda ni zamarzła. Belgos zaoferował, że zanurkuje. Bohaterowie rozpalili ogień i przygotowali koce, a drow zanurkował. Niestety, nie szło mu zbyt wprawnie i zorientował się jedynie, że nurt jest silny, "studnia"  bardzo głęboka, a ściany pokryte znajomymi czerwonymi kryształkami. Posadę nurka objął Quinn. Wspomógł się ciężkim kamieniem, który miał go ściągnąć na dół i przyświecał sobie mniejszym na Vealne rzucił światło. Quinn zszedł bardzo głęboko i okazało się, że na dnie spoczywa ogromny, czerwony szczypiec, pokryty gadzią łuską. Kolejny nur pozwolił obwiązać go liną i wyciągnąć na powierzchnię. Tu bohaterów spotkała niespodzianka, szczypce były tak gorące, że nieomal przepaliły linę. Jako że zapadał zmrok, bohaterowie uznali, iż czas najwyższy odpocząć i wycofali się do obozu drwali, zbadanie szczątków pozostawiając sobie na dzień następny.

Quinnowi i Belgosowi udały się testy przeciwko chorobie, stąd nie złamało ich zapalenie płuc i cała drużyna w komplecie powróciła do dolinki. Szczypce nie straciły nic ze swej wysokiej temperatury i wtopiły się w ziemię. Bohaterowie chcieli je odciągnąć łańcuchami, ale i one się rozgrzewały. Postanowili więc, że najpierw zbadają resztę kotliny, a potem zadecydują, co robić dalej. Jak się okazało, im głębiej w dolinę, tym gorzej było. Najpierw bohaterowie trafili na obszar chorych drzew. Po ich pniach spływały kryształki szkarłatnej żywicy. Jasnym się stało, że przedziwna choroba atakuje po równi ludzi, zwierzęta, a nawet rośliny.

Idąc wzdłuż biegu strumienia, bohaterowie natrafili na źródło zarazy. Obok jego koryta wznosiła się wysoka, ośnieżona i porośnięta mchem skałka. Do jej stromej ściany przybity był stwór z piekła rodem o szczypcach zamiast łap, rogatej, koźlej głowie, kopytach i podobnym do satyra ciele. Spoczywało zanurzone do połowy w wodzie, skażając ją swoją obecnością i chorobą, jaka musiał je zabić.

Brat Splintershield rozpoznał biesa już na pierwszy rzut oka i postanowił, że pomóc może tylko taki sam rytuał, jaki oczyścił ze zła ruiny zamku Inverness. Jako że bohaterowie nie wyznawali Moradina, poprosił aby odsunęli się, ale wspierali go modlitwą i dobrymi myślami. Msza trwała dobre trzy pacierze i miała się ku końcowi, kiedy krasnolud rozrzucił ramiona na boki i krzyknął przeraźliwie. Zaskoczeni bohaterowie dostrzegli, że z jego piersi sterczy gro włóczni, która wychynęła spod ziemi.  Nieszczęsny krasnolud został uniesiony w  powietrze, a dookoła niego z nicości pojawiło się trzech upiornych rycerzy. Jak się okazało, nie byli osamotnieni, bowiem towarzyszyło im widmowych sześciu giermków. Bohaterowie ruszyli na pomoc kapłanowi, ale ciosy spadały na niego raz za razem. widma dokonywały egzekucji bez nienawiści czy złości, po prostu beznamiętnie uderzały konającego krasnoluda. Wierny do końca swej wierze i naturze, błagał bohaterów, aby ratowali się i uchodzili.

Jak się można domyślać bohaterowie tego nie zrobili. W sumie od tego są bohaterami i dzielnie związali walką widma. Pokonanie giermków nie było problemem, ale rycerze stanowili trudny orzech do zgryzienia. Walka była zacięta, główny ciężar przyjęli na siebie Vealne, Belgos i Quinn, z Merrickiem harcującym  w odległości i rażącym upiory z procy. Koniec końców cała trójka duchów została pokonana, ale zdołały zabić brata Splintershielda. Kiedy krasnolud padł (w trzeciej rundzie walki, dość długo opierał się widmowym siepaczom), przez niebo przeszedł nagły błysk.

Zasmuceni bohaterowie skonstruowali prowizoryczne nosze i ruszyli w drogę powrotną do Inverness. Nie zatrzymywali się i parli do przodu, skutkiem czego dopadło ich zmęczenie. Było już dobrze po zmierzchu, kiedy wychynęli z lasu i zobaczyli łunę. Invenress płonęło. Na tle płomieni bohaterowie dostrzegli grupę istot, kierującą się drogą do Hammerfast, postanowili ją więc przechwycić.

Jak się okazało, byli to uchodźcy, prowadzeni przez Morngryma. Jak się okazało,  w południe stało się coś złego, wszyscy mieszkańcy wsi to odczuli, a pod wieczór nadeszła armie upiorów. Płonącymi strzałami zaatakowały osadę i pomimo desperackiej obrony wdarły się do środka, a potem ruszyły ku twierdzy. Co dziwne, nie ścigały nikogo, kto uciekał ze wsi. Ich celem był zamek Inverness. Mourngrym, pełen wyrzutów sumienia i smutku, prowadził uchodźców do Hammerfast. Przyjął brzemię jakim było ciało brata Splintershielda i życzył bohaterom powodzenia. Ci bowiem postanowili rozprawić się z Salazarem Vladistonem i ratować Faldyrę, której nie było pośród uchodźców.

Bohaterowie przekradli się do Inverness. Wieś otoczona była siecią patroli Widmowej Brygady, które przeczesywały teren jak dobrze zorganizowane wojsko przystało. W samej wsi mieszkańcy zostali zamknięci w karczmie, ale żadna krzywda im się nie działa.
 Z mniejszymi i większymi perypetiami bohaterowie przekradli się do Zamku Inverness. Na jego dziedzińcu, na cmentarzu stał Salazar i Faldyra, w towarzystwie trzech upiornych komturów. Salazar Vladistone był rozwścieczony. Krzyczał i groził czarodziejce, domagając się wyjaśnień, "dlaczego ona się nie pojawiła?". Najwidoczniej duch jego zony nie chciał powrócić, choć bariera ochronna brata Splintershielda upadła. Bohaterowie wkroczyli do akcji, ruszając czarodziejce na ratunek. Quinn wyzwał na pojedynek Salazara, Belgos odprowadził sparaliżowaną ze strachu Faldyrę, a Merrick i Vealne odpierali ataki komturów. Kiedy czarodziejka znikła w ukrytym przejściu, a pomocnicy zostali zabicie, Valdistone postanowił się wycofać. Rzucił tylko złowróżbne "Jeszcze się spotkamy..." i rozpłynął w nocnych ciemnościach.

Zza ekranu Mistrza Podziemi
* Pierwszy z rycerzy zadał bratu Splintershieldowi cios krytyczny, pozostali testowali trafienia. Uznałem, że nie będę wykonywał dla niego rzutów obronnych przeciwko śmierci, a jedynie odliczał utracone punkty życia. W ten sposób bohaterowie mieli szansę uratować krasnoluda, choć bezlitośnie sterowałem widmami, aby najpierw wykończyły kapłana. Wydaje mi się, że scena jego śmierci była poruszająca i zrobiła wrażenie na graczach.

* Jeśli walka z oprawcami brata Splintershielda była ciekawa i emocjonująca, to starcie z Vladistonem i jego kamratami się dłużyło. Istoty niematerialne otrzymują tylko połowę obrażeń, więc naturalnie starcie z nimi trwa dwa razy dłużej.

* Specjalnie pominąłem starcie z patrolem upiorów, ponieważ tylko niepotrzebnie przedłużałoby sesję i ważne spotkanie. Przejrzałem też ostatnią część spotkań i postanowiłem kilka rzeczy pominąć,  a kilka poprzestawiać, aby gra była ciekawsza. Liczę, że zakończymy je na następnym spotkaniu, a od wyniku i poczynań bohaterów będzie wiele zależało, zwłaszcza stan rzeczy w następnej kampanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz