piątek, 18 czerwca 2010

Spirit of

... AD&D.
Ostatnio moja koleżanka wrzuciła na swój profil na Facebooku galerię obrazów, które pochodziły ze starych podręczników do AD&D. Dominowały wśród nich ilustracje do Dragonlance i Forgotten Realms, a lwią część narysował Larry Elmore. Przeglądając je przypominałem sobie przygody, podręczniki, dawne emocje. Pamiętam, że za dawnych czasów, czyli gdzieś we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, emocjonujące były nawet opisy poszczególnych systemów, jakie znajdowały się na wewnętrznej stronie obwoluty Player's Handbook. Kiedy w Magii i Mieczu opublikowano spis światów AD&D i po krotce scharakteryzowano część dodatków, artykuł Andrzeja Miszkurki i Tomka Kreczmara stał się dla mnie niejako biblią. Uwierzycie, że na podstawie jednostronicowego opisu Al-Quadima wymyśliłem własne "Arabian Adventures"?

Oglądając reklamówki dodatków, przygód i akcesoriów, próbowaliśmy wyłowić każdy szczegół, detal na drugim planie, zastanawiając się nad jego znaczeniem i rolą. wyobraźnia kipiała i eksplodowała tysiącami pomysłów. Dla przykładu, Dark Sun, w księgarni na Placu Bankowym było stoisko z książkami TSR.Pomiędzy nimi znajdywały się też i podręczniki, a na okładkę Dragon Kings gapiłem się długimi minutami. Nie było mnie stać na nią, ale sama ilustracja BROM-a, przedstawiająca pokręcone, chorego, wypaczonego, jakby cierpiącego i rozwścieczonego smoka zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Pewnie gdybym się skupił, przypomniałbym sobie pomysły, jakie powstały pod jej wpływem. Szkoda, że zawartość tych wspaniale zilustrowanych podręczników nie dostawała do poziomu prac i częstokroć budziła rozczarowanie.

Owe ilustracje kładły podwaliny pod fascynacje światami AD&D. Bez nich Dragonlance nie byłby tak popularny, a wygląd Drizzta pozostawał w sferze domysłów. Każdy z obrazów to klasa sama w sobie. Nie bez znaczenia była też ich wyjątkowość i unikatowość. Obecnie podręczniki wydawane są w pełnym kolorze i na doskonałej jakości papierze. Zasadniczo, ocierają się o klasę albumów. Całostronicowe, kolorowe ilustracje są dosyć powszechne, a obrazki są na każdej stronie. Dodajmy do tego fikuśne ozdobniki marginesów i wypatrzonej okładki, ale także i inny styl Obecne ilustracje są dynamiczne, pełne akcji, o przebogatej gamie kolorów, fantastycznych kształtów. Na ich tle prace rysowników TSR są cholernie spokojne, stonowane, czasami wręcz nudne.

Ale kilka lat temu było inaczej. Każda z nich była cackiem, skarbem, który się analizowało. Tak, analizowało. niektórym zostało to do dzisiaj. Pamiętam uroczą scenę, jak kolego z Klubu Twierdza przeglądał Podręcznik Gracza do D&D 4. Na jednej z półtorastronicowych ilustracji znajduje się wojownik z magicznym mieczem. Ostrze broni pokryte jest świecącymi, płomiennymi runami. Kolega zatrzymał się na ilustracji, zaczął ją dokładniej studiować, a potem cofnął się o kilka stron wcześniej, gdzie rozpisane były alfabety różnych ras. A potem zaczął odczytywać słowa, które wykuto na klindze. To jest dopiero coś, wykorzystanie materiału zawartego na stronach podręcznika w 100%, podjęcie gry pisarza czy ilustratora z uważnym czytelnikiem.

To nam zostało po starych podręcznikach i twórcach takich, jak Elmore. Bardzo Wam dziękujemy!

Galeria prac Elmore'a znajduje się tutaj. Kilku innych ilustratorów czeka już na swoja kolejkę.

5 komentarzy:

  1. Z tymi wystawami miałem to samo. 2-3 sklepy hobbystyczne we Wro, masa boxów i hardcoverów, ale zero kasy. Pracowali w nich kumple z Szedara i Melkora, to przynajmniej można było rozpakowane egzemplarze przejrzeć. :) No i jeszcze ISA i import TSR-owego stuffu. Dobrze, że dzisiaj tę lukę wypełnia Rebel. A poza tym, nie rozumiem, dlaczego piszesz w czasie przeszłym o tych grafach i im dziękujesz, skoro nawet starsze rzeczy są nadal "on top" w niektórych "środowiskach" RPG-owców. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba przez poczucie winy, że tak rzadko, nie codziennie, ostatnio zaglądałem do starych rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Easley rysował sporo rzeczy do 3.xE (np. okładka Sword & Fist, DM Screen), Elmore wiele w Dragonlance 3E. Mnie nostalgia bierze raczej za od lat faktycznie nieobecnymi Trampierem, Parkinsonem i Caldwellem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz z edycji 3.x to znam dobrze tylko Ravenlofta, a tam rysowali inni ludzie. Miałem kupić sobie Dragonlance, ale jakoś nigdy nie doszło do tego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten powykręcany smok na okładce Dragon Kings jest autorstwa Geralda Broma. Przyznam szczerze, że i na mnie ilustracje tego artysty robią zrobiły duże wrażenie. To właśnie Bromowi zawdzięczamy IMO w dużej mierze ten niepowtarzalny klimat Dark Suna. Facet zawodowo zajmuje się ilustracjami z kręgu BDSM i stąd na okładkach dodatków do DS te wszystkie dziwne fetysze, skóry, maski, pejcze i tatuaże, tak odmienne od wyglądu bohaterów w innych światach.

    OdpowiedzUsuń