poniedziałek, 26 kwietnia 2010

[Actual Play] WFRP3 - Blast from the Past

W sobotę 17 kwietnia miałem okazję prowadzić kolejną sesję w WFRP3, tym razem w dość mocno okrojonym składzie. Marcin niestety znikł gdzieś, Filip wyjechał na wakacje, spotkaliśmy się więc z Arkiem i nowym graczem w drużynie, Leonem.

Gracze i bohaterowie
Arek - Gunter, najemnik, człowiek o problemach z pamięcią.
Leon - Udo, strażnik, człowiek który nieopacznie wybrał własną ścieżkę w życiu.

Bohaterowie Niezależni
Murgrabia Matthias von Ulmberg - młody magnat.
Ksienia von Ulmberg - żona murgrabiego, pochodząca z Kisleva szlachcianka, ukochana przez wszystkich.
Luiza - dwórka i służka Ksieni.
"Stary Sęp" - cyrulik
Błogosławiony Izydor - kapłan Morra, podobno obdarzony nadprzyrodzonymi zdolnościami

Stoisz po środku rynku miejskiego, spoglądając w oczy człowieka na przeciwko. On również bacznie ci się przypatruje, szukając w zakamarkach pamięci skąd może znać twoje oblicze. Ludzie dookoła, skrzypienie żurawia studni, wisielec na zamarzniętym sznurze, gwar przekupniów i szemranie tłumu odchodzą gdzieś daleko, prawie znikają. Cały twój świat zbiega się do jednego punktu: twarzy tego człowieka i pytania: "Kim on jest? Czy ja go znam?" Ty również próbujesz wydobyć ze swojego umysłu tę twarz, wiedząc, że jest pośród twoich myśli wiele miejsc ciemnych i strasznych. O dziwo, pojawia się obraz, dość przyjemny i sielski przez krótką chwilę. Wspomnienia napływają jak woda, która przełamała tamę...
Działo się to kilka lat temu. Później Udo powiedział, że dokładnie siedem wiosen wcześniej. Gunter został przyjęty na służbę do murgrabiego Matthiasa von Ulmberga, młodego władyki na pograniczu z Sylvanią, opodal ziem Kisleva. Służba była spokojna i nudna, w okolicy nic się nie działo. Bandytów wytrzebili czający się po lasach zwierzoludzie, a ci z kolei padli ofiarą łowców czarownic i rycerzy świątynnych. Do dworskich intryg było daleko, podobnie jak do polityki, od której młody władyka unikał jak ognia, pamiętając o losie, jaki spotkał jego nieszczęsnego ojca. Niemniej, wszystko co dobre, szybko się kończy. kłopoty nadeszły wraz z polowaniem na grubego zwierza. Podczas gdy mężczyźni przeczesywali las w poszukiwaniu niedźwiedzia, Ksienia i jej dwórki udały się na spacer po lesie, połączony ze zbieraniem jagód. Podczas tej nieśpiesznej wędrówki pani von Ulmberg zsunęła się w dół skarpy, podmytej przez wiosenne roztopy, podarła sobie suknię i się poobijała. Wypadek przeszedłby bez większego echa i co najwyżej kosztowałby księcia kilka nowych sukien, gdyby nie to że tego samego wieczora dziewczyna zemdlała. Na nic zdały się zabiegi miejscowego medyka. Ksienia zaczęła gorączkować, leżała pozbawiona zmysłów i wstrząsana drżączką.

Zawezwano więc trzech lekarzy z miasta, ale żaden z nich nie był w stanie pomóc chorej, której stan coraz bardziej się pogarszał. Przed dworem dzień i noc ludzie wiejscy trzymali czuwanie, modląc się ze świecami w dłoniach do Shallyi, aby uzdrowiła ich ukochaną panią, choć ten i ów zmawiał też po cichu paciorek do Morra, polecając jej duszę łaskawości Pana Zaświatów. Gunter i Udo obserwowali to zgromadzenie oparci o wóz z sianem, kiedy jeden z żołnierzy przekazał, że mogą być potrzebni w dworze.

Rzeczywiście, okazało się że sytuacja jest bardzo napięta. Murgrabia z bronią w reku wygrażał dwóm medykom, którzy nieskładnie tłumaczyli, dlaczego jego żona jeszcze nie ozdrowiała. Na nic zdały się próby uspokojenia, czy "wyrzucenia" cyrulików z przedsionka. oszalały młodzik zarżnął jednego z nich jak świnię. Gunter i Udo wzięli na siebie zadanie ułagodzenia spraw. Po pierwsze odprowadzili Matthiasa do komnaty zony, gdzie podali mu wino ze środkiem usypiającym. Przy łożu chorej czekał, a raczej czyhał, trzeci z lekarzy, starszy mężczyzna, który wyglądem przypominał sępa. Z jego słów wynikało, że tamta dwójka proponowała wywiercenie otworu w głowie dziewczyny i upuszczenie krwi, jaka zbierała się w jej wnętrzu od feralnego upadku. Kapitanowie zdawali sobie sprawę, że śmierć Ksieni jest tylko kwestią czasu, dlatego postanowili przygotować się na najgorsze. Uprzątnięto i zamaskowano ślady zbrodni, przygotowano się do załagodzenia szału Matthiasa, który będzie towarzyszył żałobnej wieści. Po tym wszystkim kapitanowie udali się na spoczynek, ale zaledwie kilka godzin później zostali wyrwani ze snu. Jaśniepani zamarła.

Na miejscu pierwszy był Gunter. Bezceremonialnie odprawił medyka, który dopominał się o zapłatę i powiadomił Udo. Upewniwszy się, że dziewczynie nikt nie pomógł zejść, nakazał obudzić służkę hrabianki, Luizę i kazał przygotować ciało do pochówku. Nad ranem przekazali wieści Matthiasowi. Ku zaskoczeniu wszystkich ten przyjął informację ze spokojem. Kazał przygotować trumnę, powóz, czarne konie i oznajmił, że sam ją odprowadzi. Następnie zamknął się w komnacie ukochanej i położył obok niej, tuląc, gładząc po włosach i szepcząc do ucha słowa miłości.

Następnego dnia kondukt wyruszył z zamku, ale nie do rodzinnych krypt, a do samotni błogosławionego Izydora. Matthias oznajmił, że zamierza go błagać, aby wstawi się u Morra, by ten zezwolił na wypuszczenie Ksieni z Królestwa Po Drugiej Stronie Całunu. Tylko przemyślności kapitanów należy dziękować za dodatkową obstawę, zaopatrzenie i wyposażenie, w przeciwnym wypadku pojechaliby w podróż we trójkę.

Pogoda była cudowna: dni słoneczne i ciepłe, przyroda rozkwitała, nie bacząc na tragedię, która się rozgrywała. W miarę jak coraz bardziej oczywisty stawał się kierunek w jakim podążał kondukt, wszyscy oprócz Matthiasa stawali się zaniepokojeni. Tak, ta smutna procesja zdążała w kierunku Sylvanii, jawiącej się jako ciemna, mglista i straszna plama na letnim krajobrazie okolicy. Błogosławiony Izydor mieszkał w pustelni, która znajdowała się na wyspie pośród rozlewiska rzeki. Jedyną sposobem aby się na nią dostać była przeprawa promem, który mógł zabrać jedynie cztery osoby i katafalk.

Po drugiej stronie żałobników powitała ich spowita mgła wyspa. Spomiędzy jej całuny wyglądały omszałe nagrobki, kopce porośniętych krzewami kurhanów, mauzolea oraz wąska, kamienista ścieżka. Na jej końcu, przed kaplicą Morra, czekał na ich błogosławiony Izydor. Matthias przedstawił mu sprawę, a mnich zgodził się pomóc. Zaprosił grupę do swego domostwa i ugościł skromnym jadłem, a następnie udał się na modlitwy. Udo i Gunter byli pewni, że coś nie gra, dlatego postanowili czuwać. Około północy Ksienia powstała z mar i udała się do komnaty swego małżonka, a Izydor powiedział do obserwującego te scenę Guntera: "Czas uwierzyć... Skoro pozostaniecie tu na zawsze!" Zaiste, Izydor miał dar sprowadzania dusz z Królestwa Morra, ponieważ jego kaplica była przedsionkiem, z którego nie wolno było wrócić. Ceną za spotkanie była wieczna służba. Kiedy Matthias dowiedział się o tym, próbował ucieakać, a wtedy słudzy Izydora zaatakowali.

Wywiązała się zacięta walka, w trakcie której zginęli wszyscy, oprócz Guntera,  Udo i towarzyszącego im chłopaka ze służby na dworze Matthiasa. Bohaterowie pozostawili za sobą to miejsce, gdzie przenikały się światy żywych i umarłych, uszli w kierunku promu i pożeglowali z powrotem.

Ani Gunter, ani Udo nie wrócili już do Umlbergu. Postanowili szukać szczęścia gdzieś, gdzie nie ma tylu tragedii. Żadnemu z nich się nie udało. Los zetknął ich ścieżki ponownie w Warschauburgu, podczas srogiej zimy...

2 komentarze:

  1. Nic, tylko czekać na kolejne mrroczne przygody - podczas wyżej wymienionej srrogiej zimy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hrh trochę to zabrzmiało jak prequel do poprzednich przygód. Nastrojowo Ci to wyszło.

    OdpowiedzUsuń