czwartek, 8 października 2009

WFRP a sprawa polska - list otwarty do wydawców

Dosyć długo zastanawiałem się, czy wypowiadać się na temat inicjatywy fanów drugiej edycji Warhammera, jaką jest list otwarty do polskich wydawców w sprawie dokończenia przekładu linii produktów na język polski. Jestem o tyle w niezręcznej sytuacji, że z jednej strony gra i jej świat są mi bliskie, wiążą się z bardzo miłymi wspomnieniami i identyfikuje się z uniwersum, a z drugiej strony jestem powiązany z wydawnictwem, które ten system przełożyło na polski i wydało. Stoję po środku, dokładnie na linii sporu, rozumiejąc obydwie strony oraz ich rację. Z tego powodu bałem się napisać ten tekst, ale też czułem potrzebę jego opublikowania.

Jak zwykle chciałbym zaznaczyć, że opinie, jakie tutaj prezentuję są tylko i wyłącznie moim osobistym zdaniem, pod żadnym pozorem nie są zbliżone do oficjalnego stanowiska Copernicus Corporation. Nie dysponuję żadną inside information, a artykuł opieram na domysłach i doświadczeniu, nie zdobytej wiedzy.

Inicjatywa wielbicieli WFRP jest ze wszech miar godna pochwały. Świetnie się stało, że ta społeczność potrafiła się zorganizować, wyjść poza grajdołek marudzenia, narzekania, obrażania się na wydawnictwo i potrafiła stworzyć wyraz swojej woli, chęci i pragnienia. Jestem fanem takich oddolnych ruchów, ponieważ to one stanowią o wartości grupy. Szkoda jednak, że ów List Otwarty umknie uwadze osób, do których jest skierowany (nie jestem pewien, czy osoby decyzyjne w ogóle wiedzą o jego istnieniu), a na pewno już nie odniesie zamierzonego skutku. Na pólkach księgarń i w rękach fanów nie pojawią się dodatki do drugiej edycji Warhammera, których nie opublikowano jeszcze po polsku.

Dlaczego?

Powodów jest kilka i na nich chciałbym się skupić. Proszę jednak o zrozumienie pewnej rzeczy: nie staram się udowodnić autorom listu że coś zrobili źle, że ich inicjatywa jest głupia, że powinni siedzieć cicho. Nic z tych rzeczy. Jestem jak najdalszy od takiego stwierdzenia, ale chcę napisać, jak się moim zdaniem sprawa ma i jak wpłynie na percepcję listu. Expressis verbis: nie piszę felietonu ze złych intencji.

1. List został skierowany do wydawców, którzy działają na rynku RPG w Polsce. Jest ich pięciu, o ile się nie mylę: Copernicus Corporation (WFRP, Klanarchia), ISA (Świat Mroku), Imaginator (Exalted i L5K), Portal (produkcje autorskie np. Neuroshima czy Monastyr) oraz Kuźnia Gier (także produkcje własne np. Wolsung). Szanowni Autorzy skierowali list do nich wszystkich, czyli do nikogo. Żadna z firm nie została wywołana do tablicy, więc żadna nie poczuje na sobie ciężaru odpowiedzialności, zmuszającego do ustosunkowania się do prośby. Petycja wisi gdzieś w sieci (wybaczcie, nie pamiętam adresu, a to już o czymś świadczy), gdzie nie trafi nikt z marszu. Podejrzewam, że wklejenie jej na fora dyskusyjne wydawców też by nie dało wiele. może gdybyście wysłali ją pocztą, zasypali toną listów, może wtedy odniosłaby skutek, albo przynajmniej została zauważona.

2. O tym, że WFRP 2E zdechnie byłem przekonany, kiedy tylko ogłoszono, że Black Industries zamyka swoje podwoje. Wszyscy wiemy, jakie zamieszanie nastąpiło i jaką euforią przywitano fakt, że Fantasy Flight Games wykupiło licencję. FFG wydało to, co miało być wydane, koszt był niewielki, cała praca już odwalona, pozostało wydrukować podręczniki, opatrzyć nowym logiem i sprzedawać. Problem tkwił jednak w tym, że na niczym się tak dobrze nie zarabia, jak podręczniku podstawowym: dodatek o Bretonii może kupi MG, który chce prowadzić tam przygody, ale też może go nie kupi. Księgę zasad za to kupi i MG, kóry chce prowadzić, bo musi znać zasady, kupi ją też gracz, którego zainteresują reguły, zechce poznać świat. To jest klucz do gry, pole startowe od którego zaczynają wszyscy. Stąd decyzja o trzeciej edycji: profit z pudełka startowego pójdzie w całości do kieszeni FFG, ryzyko zwrotu kosztów jest niewielkie, a odbiór masowy wręcz zagwarantowany. Druga edycja umarła z powodów ekonomicznych i za sprawą wyroku handlowców.
Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro firma posiada prawa do poprzedniej edycji, nic nie stoi na przeszkodzie, aby udzielała licencji: zyski będą tak czy siak. Otóż nie. Kontynuowanie linii drugiej edycji da graczom alternatywę i być może część z nich, ci starsi, a więc samodzielnie zarabiający i decydujący o swoich wydatkach, uznaliby że wolą bawić się w zabawę z czymś, z czego firma nie czerpie aż tak dużych zysków, a wysiłek i inwestycja w trzecią edycję nie będzie tak pewny i lukratywny. Dlatego sprawie ukręcono łeb i dlatego negocjacje z FFG przeciągały się, wpadały na mielizny. Wyobrażam sobie to przeciągnie odpowiedzi, niedorzeczne wymagania, chwytanie się kruczków prawnych, które miały kupić czas dla przygotowania trzeciej edycji. Stąd być może cisza ze strony Cop Corp, zdawkowe odpowiedzi zza oceanu. Wszystko to była gra na czas, którego potrzebował Jay Little i jego zespół, do przygotowania produktu, jaki nam niedługo zostanie zaoferowany.

3. Abstrahując od nadejścia nowej edycji i niechęci właścicieli praw do kontynuowania drugiego wydania, pozostaje kwestia opłacalności polskiej wersji. Nie wiem jakie zyski osiągało wydawnictwo, nie wiem też jakie były nakłady poszczególnych podręczników. Cenię sobie te wszystkie podpisy, jakie zebrali Autorzy Listu, ale wybaczcie panowie i panie, nie są one specjalnie przydatne, jeśli chodzi o kalkulację zysków. Ile osób z was było pewnych, że kupi "coś" jak tylko wyjdzie i kiedy ujrzało owo "coś" na półce, przeszło obok? Mnie się to zdarzyło wiele razy, choć byłem gotów podpisywać się po petycjami, listami i prośbami. Niestety, podpisy 200 osób, z których na pewno kupiłoby produkt 50, nie przekonają żadnego wydawcy do wyłożenia pieniędzy na licencję, zaliczkę od zysków, tłumacza, skład, drukarnię i dystrybucję. Wydawca nie jest i nie powinien być fanem, bo skończy tak jak wydawcy "Aphalonu", "Złego Cienia", "Arkony", z polskiego rynku wydawniczego, czy "Noir", "Digital Burn" z zachodniego poletka. Wydawca jest od tego, żeby przeliczyć nakłady, skalkulować opłacalność. Jeśli coś się nie sprzeda, nie przyniesie zysków, nie dołoży do sprawy z własnej kieszeni. Choćby nie wiem jak go zaklinali fani, nie zaryzykuje. Chyba że z góry pokryjecie koszty i zysk, poczekacie pół roku grzecznie na wydanie i rozesłanie książki. Przykro mi, ale taka jest prawda. Wydawanie książek to biznes jak inne. Mógłbym zasypywać Wydawnictwo SR listami i żądaniami w sprawie wydania kolejnych tomów "Twierdzy Nienawiści" Oszóbskiego, ale to nic nie da, bo skoro pierwsza część się nie sprzedała (mniejsza o przyczyny), to druga tym bardziej nie zejdzie.

Reasumując: Umarł Cesarz, niech żyje Cesarz! Wielkimi krokami nadchodzi WFRP 3, w zmienionej formule, z masą ślicznych grafik, kostek, kart, żetonów i znaczników. Gry RPG od jakiegoś czasu stale przybliżają się do planszówek, które ze swej strony skłaniają się ku nim. Dowodzi tego D&D 4E, gry pokroju Descenta czy Arkham Horror. Firma inwestuje w nią tyle energii i pieniędzy, że nie pozwoli graczom na grymaszenie i wybór, dostanę nową, śliczna i jedynie słuszną edycję. Stąd, zapomnijmy o odnowieniu, przekazaniu, sprzedaniu licencji na resztkę WFRP 2E, jaka pozostała nam do wydania po polsku.

Inicjatywa listu otwartego jest wielce szlachetna i zdejmuję czapkę z głowy przed jej autorami, niestety z góry jest skazana na porażkę. Żaden z polskich wydawców się nią nie zainteresuje i nie będzie naciskał FFG o sprzedaż praw do kontynuowania linii. Abstrahując od powodów, które wyłożyłem przed chwilą: negocjacje Copernicusa chyba utkwiły w martwym punkcie, Portal robi swoje, podobnie Kuźnia Gier, ISA wypchnęła wreszcie Świat Mroku i zapadła cisza (sytuacja przpomina sprawę z "Chineese Democracy" GN'R), Imaginator wydał Exalted i pewnie pracuje nad dodatkami i L5K, więc nie specjalnie może być zainteresowany poszerzeniem frontu robót. nie pozostaje chyba nic innego, jak cieszyć się tym, co jest i grać dalej, licząc na własną kreatywność, wyobraźnię i siły.

Przecież o tym chodzi w RPG, prawda?

4 komentarze:

  1. O to chodzi. A wydaje mi się że Ratownicy WFRP pisali w liczbie mnogiej, bo nie chcieli napisać wprost do Copernicusa.
    Dzięki za ten wpis. Mam nadzieję że trafi on do Ratowników WFRP.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym jeszcze dorzucił, że warto w takich momentach aktywować coś w rodzaju retrogamingu - im wcześniej, tym lepiej. Wtedy można mówić o "wartościowej inicjatywie fanowskiej". Takie myki na rynku wydawniczym miały miejsce wiele razy w historii RPG i żadne listy nie pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ból zęba, ale tak to jest. Swego czasu GW nie chciało nawet myśleć o wydaniu polskiej wersji Rogue Tradera, mówię o Wh40k 1 edycji, Jak twierdzili to ograniczy graczy i będzie źle rzutowało na treści i wartości które promują w 2ed Wh40k. Stare się skończyło. Malkontenci odejdą wraz z poprzednią edycją. Nowe kupią nowi gracze, którzy jeszcze nie widzą co ich czeka za parę lat. Z czasem też odejdą wraz z kolejną edycja. Takie koło życia. Z drugiej strony jeśli stare było zamkniętą i spójną całością to kto nam broni w to grac i nadal dobrze się bawić?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Borejko

    Wpierw pisali wprost, ale nie dostawali odpowiedzi, więc napisali "w liczbie mnogiej".

    Pozdrawiam, ishii

    OdpowiedzUsuń