Piąta edycja D&D była od momentu swego poczęcia kierowana do ludzi, którzy wspierali grę, towarzyszyli jej i związali z nią znaczną część swego życia. Ja pierwszy raz zagrałem w AD&D około roku 1992 (wbrew pozorom zaczynałem swoją przygodę z RPG od RuneQuesta i proto-Oka Yrrhedesa), więc nie załapałem się na "staroszkolne" D&D, ale przez bardzo długi czas AD&D równało się RPG, a RPG oznaczało granie w AD&D.
Ten początkowy okres hobby, związany z wiekiem, w którym kształtuje się dorosła psychika młodego człowieka odgrywa później ważną rolę. Nie tylko w okresie, gdy znajdujemy się u szczytu sił, ale gdy zaczynamy ukradkiem spoglądać za siebie. My, wchodzący w czwarte dziesięciolecie naszego życia, zaczynamy odczuwać ową nostalgię za czasami, kiedy "trawa była zieleńsza, światło jaśniejsze, a smak słodszy". To tęsknota za dawnymi czasami, ludźmi, miejscami i rzeczami, które nas ukształtowały. A WotC kapitalizuje sentymenty graczy, skoro zwabił ich z powrotem do pasieki zwanej D&D.


innym świecie, wystarczyło zmienić tylko pewne szczegóły. W
Być może Ravnica zamknęła drogę do reedycji Planescape'a, ale nie przeszkadza to graczom we własnych próbach konwersji materiału na piątą edycję. Nie ma się co dziwić, że starsi gracze dzięki nowym zasadom wrócili do tego, co kochają. To chyba najlepsza ocena, jaką można wystawić grze. Nie sprzedaż, nie branżowe poklepywanie po plecach, ale to, że kilku przyjaciół w średnim wieku zebrało się znowu (jakimś cudem ustalając jeden termin, choć praca, rodzina i życie nie odpuszczają) i postanowili porzucać kostkami. Rozmawiałem z ludźmi, którzy odkurzyli swoje notatki do Al-Qadima, Gryhawka sprzed wojen z Iuzem lub zastanawiają się, jak przekonwertować materiał, który robili po wywaleniu z ich Forgotten Realms kwestii awatarów i Kłopotliwych Czasów. Ba, gdzieś w polskim internecie mignęło mi, że ktoś zabrał się za... Spelljammera! Opuszczone światy powoli odżywają.
Chciałbym móc zaliczyć się do tego sympatycznego ruchu, ale chyba nie do końca mogę. Prowadzę Masque of the Red Death, mam nawet testowe zasady do 5 edycji, tylko moja grupa mało mechaniki używa. Ciągle by tylko odgrywali postacie... ale skoro im pasuje, to niech będzie! ;)
Powrót tych staroci i ramotek nie byłby możliwy, gdyby nie 5 edycja D&D. Czwarta nieomal zabiła grę, trzecia tchnęła w nią nowych graczy, ale zmarginalizowała starych, którzy zamknęli się w swoich okopach świętej trójcy z innych edycji. Ich powrót pod jeden sztandar to najlepsza ocena, jaką można wystawić. Piąta edycja spisała się tu na piątkę.
Na swój sposób nic dodać nic ująć. Już od wielu lat nie analizuje tak dokładnie rynku RPG i wszystkich zmian które się na nim dzieją. Można powiedzieć że ograniczam się tylko ogólnych informacji i na nich buduję sobie pewne wyobrażenia. Widzę jednak, ze nie odbiegają one znacząco od tego co widza i myślą ludzie głębiej siedzący w temacie pomimo swojego PESEL’U. Dla mnie w latach 90’tych RPG też było jednoznaczne z AD&D. Lata i edycje mijały a ja patrzyłem jak jedne stare kanony zostają wywrócone do góry nogami a inne odchodzą w zapomnienie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj mam 4 z przodu i nie powiem czuję się z nią dobrze. Tylko chwilami kiedy odwracam się za siebie lub patrzę na swoją półkę i widzę te tytuły, grafiki na książkach to czuję się jakoś dziwnie i nieswojo.
Te wszystkie „Zapomniane Krainy” są jak latarnie morskie oznaczające bezpieczny brzeg i chciało by się wziąć na nie kurs aby znów poczuć się jak dawniej, tylko że tego statku nie da się zawrócić.
Może jednak, tak jak piszesz po tych wszystkich sztormach i zawieruchach na horyzoncie pojawią się nowe-stare lądy, i znów wrócimy do znanych nam, ale odświeżonych miejsc.