Kilka dni temu opublikowano październikowy numer internetowego magazynu Dungeon. Nie będę ukrywał, że czekałem na niego z ogromną niecierpliwością. W środku trzy artykuły, które niezwykle mnie intrygowały. Październik jest miesiącem, które wieńczy Halloween, więc jak można się było spodziewać, numer ten będzie miał akcenty związane z horrorem. A co lepiej personifikuje go w uniwersum D&D, jeśli nie... Kraina Mgieł?
Jak pisałem wcześniej, z tej okazji Ravenloft powstaje z grobu. Dzieje się tak za sprawą dwóch przygód i artykułu, jakie znajdziemy w specjalnie przygotowanym z tej okazji numerze. Ciekawostką jest fakt, że przy okazji przygody Fair of Barovia, Christopher Perkins wygadał się, co miało się wydarzyć w tej domenie.
Numer otwiera wstępniak. Osobiście, eksperyment z wydaniem Dragona, a potem Dungeona na raz nie podoba mi się. Oznacza zbyt długie przerwy i oczekiwanie na nowości. Co jest najbardziej interesujące, to właśnie kilka słów, jakie Chris napisał o planach, związanych z Ravenloftem. Jak być może pamiętacie, latem 2011 miała się ukazać gra Ravenloft: Roleplaying Game. Podobna w formule do czwartoedycyjnej odsłony Gamma World, w zamyśle miała być osobną grą, która umożliwiałaby graczom wcielanie się w postacie rodem z horrorów. Obawy były spore, mówiło się o "edycji zmierzchowej". Przygoda w której powracamy do Barovii wzięłą się stąd, żę w archiwach WotC spoczywały mapy do produktu, który "nie ujrzał światła dnia". A więc najprawdopodobniej skasowanej reedycji Ravenloftu (zamiast niej ukazał się Neverwinter Campaign Setting). Wysłano je do jednego z autorów z pytaniem, czy nie da rady coś z tym zrobić. I tu następuje fragment najciekawszy, według pierwotnej wizji bohaterowie mieli się znaleźć w domenie, któej władca nie żyje. Zamach na hrabiego? Na szczęście ktoś wybił tę głupotę z głów i za sprawą Fair Barovia możemy odwiedzić domenę taką jaką kochamy i jakiej się obawiamy.
Nie zdradzając zbyt wiele szczegółów, odwiedzimy kilka znajomych miejsc: miasteczko Vlakki i Wieś Barovię, spotkamy kilku znajomych, spenetrujemy kilka lokacji. Na ogromny plus zaliczyć trzeba fakt, że autor przygody pełnymi garściami czerpał z informacji o Barovii, jakie można znaleźć w wielu dodatkach. Jeśli krępowały go więzy licencji, nie widać tego. Dość powiedzieć, że znajdziemy się w złowrogim domu Franciszka Markova (to mój ulubiony fragment. Ktoś ma ochotę na cynaderki?), spotkamy zaciekłego wroga hrabiego von Zarovicha, którego wrogość bierze się jeszcze z czasów, kiedy Barovia nie była trzonem Krainy Mgieł...
Choć przygody nie prowadziłem, sądzę że można ją spokojnie postawić obok takich klasyków jak When the Black Roses Bloom, czy Roots of Evil. To naprawdę fajny prezent dla wielbicieli settingu i dobre wprowadzenie dla tych i, którym nie było dane poznać Ravenloftu jako żyjącego świata...
Druga przygoda, Starhaunt, nie jest powiązana z Ravenloftem, ale także przypadła mi do gustu. Stało się tak za sprawą motywu przewodniego, który od jakiegoś czasu mnie interesuje: wpływu gwiazd, zodiaków horoskopów na świat fantasy. Skoro w naszym świecie podobno gwaizdy oddziałują na los, to jaką mocą dysponowałyby w świecie, gdzie magia jest na porządku dziennym? Nie chodzi też o dość proste pomysły w stylu Spelljammera (polecimy statkami do innych światów) czy Dragonlance (gwiazdozbiory jako odbicie bogów). Tutaj mamy odrobinę bardziej ezoteryczne ujęcie tematu, związane z bytem, jaki kryje się za sensem istnienia zodiaku. Przygoda odrobinę zahacza o klimaty rodem z prozy HPL-a, ale to nadal D&D. Podczas eksploracji tajemniczego laboratorium nasi bohaterowie staną oko w oko z okultystycznymi tajemnicami, potworami rodem spoza naszego wymiaru i rozwiążą zagadki, o jakich śmiertelnikom się nie śniło.
Trzecim i ostatnim artykułem jest opis nowej domeny, Timbergorge. Choć afiszowana jest czwartoedycyjnym Shadowefell, a swoje korzenie ma w Feywild, a więc została osadzona dokładnie w kosmologii obecnej odsłony Dungeons&Dragons, to wielbiciele tradycyjnego Ravenlofta nie będą mieli żadnych kłopotów z przeniesieniem jej na zasady AD&D czy D&D w wersji 3.x. Sama domena przedstawia się dość interesująco, trochę jak połączenie Tepestu z Verbrekiem. Trafiamy do matecznika rodem z Feywild w którym stało się coś bardzo złego. W głębi lasu zrodziło się zło i ciemność, opanowały do spółki i przekabaciły na swoją stronę potężnego drzewca, Silvermaw. To już drugi taki stwór w krainie mgieł, pierwszy zwał się Blackroot i odegrał ważną rolę w wydarzeniach, jakie miały miejsce pod mgłami, w cieniach Shadowrift. Jakiekolwiek palny by snuł drzewiec, na przeszkodzie ich realizacji stoi niecodzienny przeciwnik. To plemię wilkołaków, które miało nieszczęście najpierw zawędrować do lasu Silvermawa, a potem z Feywildzostać przeniesionym do Shadowfell. Ich sytuacja jest ciężka, wilkołaki są po trosze między młotem, a kowadłem, ale być może pomogą im bohaterowie...
Podsumowując, dzięki Halloween i październikowemu wydaniu D&D Insider, Ravenloft powraca w pieknym stylu. Szkoda że na krótko, ale widać, że ma specjalne miejsce w sercach zarówno fanów, jak i psiarzy. Skoro za oknem zaczyna snuć się mgła, pora zawrzeć okiennice i zgasić świeczkę, może i tym razem dzieci nocy nie zauważą mojej samotni...
Kurfffa, musze teraz kupic Dragona.
OdpowiedzUsuńA co Cię tak zainteresowało? :)
OdpowiedzUsuńNo Ravenloft :) Raz juz tak kupilem, jeszcze papierowego (po Ravenloft i SpellJammer :)
OdpowiedzUsuńNa jaki poziom przewidziana jest Fair Barovia?
OdpowiedzUsuńFair Barovia to poziomy 5-7
OdpowiedzUsuńStarhaunt jest dla poziomów 15-17