piątek, 7 września 2018

Pocztówki z Barovii....

To ta pora roku...
Kiedy nadchodzi wczesna jesień zawsze mnie korci, żeby wrócić do Ravenloftu. Pewnie dlatego, że kiedy myślę o Barovii, to widzę ją właśnie w złoto-żółto-brązowej szacie liści. Ogromną inspirację stanowiła dla mnie wycieczka firmowa na Kielecczyznę z 7 lat temu, kiedy to zobaczyłem piękne, różnokolorowe pola na zboczach pogórza. W ogóle, Ravenloft, a Barovia, Invidia, Kartakass, Borca jawią mi się jako bardziej "słowiańskie fantasy" niż gotycki horror. Nie mówię, że powinniśmy wprowadzać tam Wielką Lechię, ale nadać przygodom bardziej zaściankowy, folklorystyczny nastrój. Taka przynajmniej była moja ostatnia przygoda w Krainie Mgieł, którąś, choć od jej poprowadzenia minęło już kilka lat, nadal miło wspominam i bardzo sobie cenię.

Ostatnimi czasy prowadziłem zresztą bądź w Barovii, bądź dla odmiany w Richemulot, czyli pewnym jej przeciwieństwie. Gdzie ta pierwsza domena jest rustykalna, zacofana, wiejska, zabobonna i dość kameralna, tam ta druga to tłoczne głównie miasto pełne kontrastów, biedne i pełne zbytku, brudne i lśniące bogactwem, śmierdzące z rynsztoków i przyprawiające o mdłości pachnidłami. Jeśli w Barovii problemem jest izolacja i samotność i skazanie, w Richemulot bohaterowie są wśród ciżby, tłumu i ścisku, jednak i tu i tam skazani na własne siły. Na Barovii długim cieniem kładzie się obecność hrabiego von Zarovitcha, w Richemulot zagrożeniem są anonimowe i zakulisowe wpływy pewnego klanu...

Tak, mam ochotę zobaczyć, co skrywają Mgły...