sobota, 28 lipca 2018

Jak w greckiej tragedii...

W greckiej tragedii bohater jest skazany na podjęcie wyboru, który okaże się zgubny w skutkach. Może układać plany, może uciekać się do najprzemyślniejszych wybiegów, ale efekt zawsze będzie taki sam - tragedia.

W podobnej sytuacji znalazło się wydawnictwo Wizards of the Coast, kiedy wydawszy piątą edycję Dungeons&Dragons jego włodarze podjęli decyzję o tym, by nie kontynuować tradycji zapoczątkowanej przez TSR i nie publikować settingów. Po latach czwartoedycyjnej smuty, pathfinderowej schizmy i OSR-ego rozłamu chciano pod jednym sztandarem zgromadzić wszystkich tych, którzy kochali D&D, nie dzieląc ich, nie prowadząc do podziałów, a spajając w jedną grupę.

Tali stan rzeczy trwał przez 4 lata, choć w międzyczasie otrzymaliśmy kilka minisettingów, związanych głównie z wydawanymi przygodami: mój ukochany Ravenloft pod postacią Barovii, parny Chult czy Forgotten Realms, w którym osadzono gros z przygód. Sytuacja nabrzmiewała i dojrzewała do tego, by jednak opublikować jakiś setting i 23 lipca dostaliśmy je... a nawet dwa. I nie była to dobra decyzja...