poniedziałek, 19 listopada 2018

Sandbox jest do niczego... albo nie dla każdego

"Tu się na zamku zrobił ruch, już zbiega się rycerstwo!", jak pisał nieodżałowany Andrzej Waligórski w jednej z ballad o imć Dreptaku. To zdanie skojarzyło mi się z leciuteńkim fermentem, jaki zrobił się w komentarzach pod moim poprzednim wpisem. Jego efektem były dwa (usunięte już przez autora) komentarze Jarla oraz ciekawa rozmowa z Shockwavem. Abstrahując od emocji, postanowiłem napisać, dlaczego nie uważam sandboxa za "szczytową formę RPG", a uważam za prowizorkę, która do niczego nie prowadzi. Bo niestety, daliśmy sobie wmówić, że sandbox jest cacy, a railroad zły, a tymczasem wcale tak nie jest. Prawda, jak zwykle, leży gdzieś po środku.

środa, 14 listopada 2018

Szkarłatna Maska Warszawy - sesja 0

Jak zapewne wiecie, jakiś czas temu wziąłem rozbrat  RPG. Nie minął do końca, nie angażuję się w granie tak, jak kiedyś, ale po trosze wróciłem. Wędrówki w inne rejony zainteresowań, daleko poza naszą niszę, zaowocowały pewnymi przemyśleniami, a owocami tych jest drużyną, którą kompletuję.

Po pierwsze, uznałem, że gry powinny o czymś opowiadać pod płaszczykiem zabawy. Koniec z durnymi "lochotłukami" czy bezsensownym i bezcelowym szwendaniem się po mapie. Jeśli RPG to tak wysoka forma rozrywki, to powinna coś ze sobą nieść.

Po drugie, kulminację znalazł proces, którym narastał we mnie od bardzo dawna. Drażniły mnie nielogiczności światów gier, brak następstw poczynionych założeń i wszechobecny handwaving. (a także dewaluacja skali czasowych, gdzie żeby cokolwiek mogło być zapomniane w pomroce dziejów, trzeba było tysięcy lat).

Po trzecie, uważam, że gry powinny przekazywać jakąś widzę: o astronomii, historii, obyczajach, życiu społecznym, codziennym czy politycznym. Prowadzący podczas przygotowań, a gracze podczas sesji powinni się czegoś nauczyć. *

Oto, co z tego wyszło...