Z Krainy Mgieł nie dochodzą zbyt dobre wieści. W zasadzie można je nazwać ambiwalentnymi, ale nie wróżą niczego dobrego.
Przeglądając katalog zapowiedzi Wizards of the Coast na rok 2011 zauważyłem, że czegoś nie zauważyłem. W zasadzie uświadomił mi ten fakt pewien post na forum i rozmowa z Ifrytem, ale Czarodzieje cichaczem usunęli z planu wydawniczego produkt na który czekałem: Ravenloft Roleplaying Game. Znikł, nie ma go, ani śladu. Zamiast niego jako setting na rok 2011 otrzymujemy Neverwinter, czyli jakby osobną strefę w Forgotten Realms. Dlaczego?
Po pierwsze, w tym roku zapowiedziano grę osadzoną w tym rejonie (nie wiem, czy będzie to trzecia część sagi, nie śledzę segmentu gier komputerowych bo w nie nie gram). Ewidentnie wydawcy chcą wykorzystać jej popularność i przyciągnąć osoby które się z nią zetkną do tradycyjnego RPG lub dać fanom możliwość rozszerzenia przygód z ekranu komputera na inne medium. Ruch zrozumiały i logiczny, zwłaszcza z biznesowego punktu widzenia.
Jako że polityka "jeden rok = jeden setting" nadal obowiązuje, dlatego Ravenloft Roleplaying Game musiał ustąpić Neverwinter. Powody również są biznesowe: Kraina Mgieł ma znacznie mniejszą bazę fanów niż Zapomniane Krainy, stąd decyzja nie mogła być inna.
Cieszyć się, czy martwić? Trudno rzec. Choć naturalna dla mnie była radość, że mój ulubiony setting ma powrócić, dodatkowo jako osobna gra (zapewne w pudełku), to lekki niepokój budziły zapowiedzi, według których clue programu miała być możliwość grania istotami mroku. Ravenloft nie na tym się opierał. To nie był Świat Mroku w wersji fantasy, a gra o obronie niewinności przed zagrożeniem jakie stanowią siły ciemności, podstępne i dwulicowe zło . Choć z drugiej strony, to były jedynie krótkie zapowiedzi, pierwsze pomysły które mogły ulec zmianie.
Cóż, czas pokaże, choć od strony rozwijania informacji o świecie trudno byłoby przeskoczyć poprzeczkę, jaką wysoko ustawiła edycja wydana przez Arthaus. Z mojej perspektywy, należałoby ją kontynuować, a nie po raz kolejny zaczynać wszystko od początku.
Druga informacja jest z kategorii tych, które trzeba skwitować zdaniem: "Dlaczego JA nic o tym nie wiem?" chodzi mi o książkę "Śmierć mrocznego lorda" (jako tłumacz skręcam się w konwulsjach, słysząc tak tak koślawe tłumaczenie, ale cóż potwierdza ono moje zdanie na temat osoby odpowiedzialnej za przekład). Szybka kalkulacja w pamięci pozwala nam odtworzyć tytuł oryginału: "Death of Darklord". Aha, to jedna z powieści do Ravenlofta, jakie zostały wydane jeszcze przez TSR. Ku mojemu zdziwieniu, wydawnictwo Zysk i Ska opublikowało ją w tym roku. Co więcej, napis Ravenloft znajduje się na okładce, choć nie ma nic wspólnego z logotypem serii. W zasadzie jest jakby wstydliwie ukryty, choć ikonki WotC czy Hasbro aż się pysznią.
Samej książki jeszcze nie mam, ale myślę sobie, że nawet kiepskie tłumaczenie nie powinno być przeszkoda dla zainteresowanych, aby choć na chwilę zajrzeć do Krainy Mgieł. Jeśli dopisze wam szczęście, być może będziecie mieli szansę wrócić? Chyba że poczujecie się jak u siebie w domu i postanowicie zostać...
Z jednej strony szkoda, z drugiej - zapowiedzi napawały mnie niepokojem, co Wizardzi zrobią z tym świetnym settingiem. Nie jestem też przekonany, czy mechanika 4 ed. pasuje do Ravenloftu. Zapewne pudełkowe wydanie Gamma World zaliczyło finansową klapę i dlatego prawdopodobnie nie mamy dzisiaj nowej Krainy Mgieł.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście udało mi się kiedyś zakupić bardzo dobrą edycję od Sword & Sorcery. Trzeba przyznać, że włożono w tę edycję sporo serca i zachowano klimat oryginalnej wersji. W sumie nadal można ją zakupić na rpgnow.com, więc w sumie chyba warto, nawet jeżeli nie chce się korzystać z d20.
No i dzięki za cynk o książce - chyba się za nią porozglądam :) (choć tytuł jest rzeczywiście głupiutki) W sumie mam awersję na powieści okołogrowe, ale seria z Ravenloftu jakoś tak pozytywnie wyróżniała się poziomem (a przynajmniej tak mi się wydawało, gdy czytałem to 12 lat temu), więc może dam tej powieści szansę ;)
Doszli chyba do wniosku, że lepiej jest wydać The Shadowfell: Gloomwrought and Beyond niż kolejny setting z zestawem nowej mechaniki. Osobiście jestem bardziej zwolennikiem sourcebooków niż Campaign Guideów, dlatego z niecierpliwością czekam na Neverwinter.
OdpowiedzUsuń@Nadiv: Z tego co wiem, "Śmierć" wyszła z powodu autorki, która podobno całkiem nieźle pisze, a zaczynała w TSR. Wstyd się przyznać, ale jej nie kojarzę. Edycja S&S była fajna ze względu na to, że ze sztucznego świata pod tytułem "weekend w piekle", zrobiła najbardziej przemyślany i dojrzały setting w historii całego uniwersum Dungeons&Dragons. Dla przykładu, nie ma w nim języka wspólnego, poszczególne dialekty i języki przenikają do sąsiednich krain i sąsiedzi mogą się porozumieć, ale nie ma mowy uniwersalnej, jakiej nawet w naszym, stechnicyzowanym i postępowym świecie nie ma. Co gorsza, wydaje mi się że w czwartej edycji dostalibyśmy trochę to samo, co wcześniej, czyli znowu opis Barovii, Darkonu, Mordentu itp. tyle że dostosowany do zasad czwartej edycji. Szczerze mówiąc, znam te domeny już na wylot, nie mam ochoty czytać o nich jeszcze raz (zwłaszcza, jeśli nie pojawią się nowe informacje, a to prawdopodobne), skoro jest tyle oficjalnych, których piór autorów nie tknęło...
OdpowiedzUsuń@Krzemień: Pod względem informacji o świecie i ich przydatności na sesji czwórka jest świetna, przekonałem się na własnej skórze, podczas sesji, kiedy prowadziłem własna wariację na temat Feywild (to część skomplikowanego pomysłu, jaki się kryje za moja kampanią w Zapomnianych Krainach). Czekam z niecierpliwością, bo Manual of the Planes ogromnie mi się podoba. Ostatnio zainteresowałem się Essentialami. Hmmmm :)
Ostatnia pozycja z Ravenloftu po polsku to był chyba "rycerz czarnej róży". To było jakieś 11 lat temu.
OdpowiedzUsuńCo do nowego podręcznika to ja mam swoje stare "Domains of dread" i to mi wystarcza.