Po cichutku, po malutku skończył się piąty, a zaczął szósty sezon D&D Encounters. Przyznam się szczerze, że ostatnio nie śledziłem zbyt dokładnie raportów i będę musiał je nadrobić, ale kontynuacja cyklu mówi, że okazał się strzałem w dziesiątkę. Krótkie, jednospotkaniowe sesje, wypełnione akcją dzięki której można poznać zasady gry i poczuć, że coś się w tym wyimaginowanym świecie robi przyciągają nowych graczy i weteranów. Można narzekać, że to w sumie same walki, brak okazji do wczucia się w postać, ale tu chodzi o zabawę. aby aspekt ROLE-PLAYING mógł kogoś zaciekawić, najpierw musi zanęcić go GAME.
W naszym kraju D&D Encounters są rzecz jasna praktycznie nieobecne. Nic dziwnego, skoro polski wydawca nie zdołał opublikować całości czwartej edycji, a swej bezczelności zestawy do D&D Encounters sprzedawał, zamiast rozdawać sklepom. Ot, mentalność małej, polskiej firmy: zarobić na wszystkim, nawet naciągając.
Czytając komentarze do moich raportów widziałem, że kilku czytelników jest zainteresowanych tematem, dlatego pomyślałem, że warto przybliżyć sześć dotychczasowych sezonów D&D Encounters. Poniżej kilka słów o każdym z nich.
Sezon 1 - Undermountain
Z mojej perspektywy pierwszy sezon D&D Encounters to całkowita prehistoria. O jego istnieniu dowiedziałem się tylko dlatego, że athasiańskie spotkania były sezonem drugim. Również w sieci jest niespecjalnie wiele informacji na jego temat. Undermountain to nawiązanie do klasycznego dungeon crawla z czasów drugiej edycji, jednego z największych lochów, jakie wydano drukiem. starsi wiekiem i doświadczeniem gracze zapewne pamiętają chmary koboldów uzbrojonych w dmuchawki ze strzałkami z trucizną X/X czyli natychmiastowa śmierć przy udanym rzucie obronnym, a przy nieudanym śmierć bez możliwości wskrzeszenia. Wątpię, aby tego typu smaczki pojawiły się w pierwszym sezonie Encounterów, ale mogę tylko gdybać, treści nie widziałem.
Sezon 2 - Fury of the Wastewalker
Druga odsłona była dla mnie o tyle ciekawa, że w jej treści przemycono dużo informacji o wydanym rok temu Dark Sunie. Encountery miały zachęcić graczy do kupna nowego podręcznika i chyba im się udało, skoro cały nakład się wyprzedał. Samą kampanię miałem okazję prowadzić i choć bawiłem się świetnie, to przyznać muszę, że była średnio napisana. Spora ilość błędów, bezsensownych spotkań i braku poszanowania realiów świata przydały mi dużo pracy. niemniej, jestem ogromnie zadowolony, że poprowadziłem całość.
Dokładny przebieg i relacje ze spotkań są na tym blogu, wystarczy poszperać. Dwa miesiące zabawy przekonały mnie do tego typu rozrywki: godzina do dwóch w ciągu roboczego tygodnia jet do wygospodarowania, a ilość zabawy jaką daje w zamian jest ogromna.
Sezon 3 - Keep on the Borderland
To kolejny ukłon w stronę czasów starego TSR i nawet nie AD&D, a D&D. Keep on the Borderland był klasycznym modułem sandboksowym, który wychował wiele pokoleń graczy. Powracając w formule Encounters stał się liniowa przygodą w której gracze muszą zmierzyć się ze spiskiem, zagrożeniem ze strony blizny chaosu oraz złowrogim smokiem, który zamierza położyć kres ludzkiemu panoszeniu się na jego terenach.
Ten sezon miał na celu przybliżenie D&D world i metakampanii jaką jest Chaos Scar. Jego lektura okazała się całkiem przyjemna i z chęcią kiedyś poprowadzę tę kampanie, choć nie wiem, czy w pierwszej kolejności.
Sezon 4 - March of the Phantom Brigade
Przyznam się szczerze, że czytając zapowiedzi tego sezonu byłem niezwykle sceptyczny do jego jakości. Jak się często zdarza w takich przypadkach, zostałem mile zaskoczony. Choć w tym sezonie osią spotkań są walki, to toczka fabularna, pewne zabiegi narracyjne i zwroty akcji okazały się być tyleż interesujące, co dobre. Podobnie jak pozostałe sezony, ten dzieli się na trzy części, ale linia podziału jest wyraźniejsza i nadaje całej fabule jeszcze większego smaku. Gdybym miał usiąść do stołu z nową drużyną, bez wahania wybrałbym ten sezon.
Akcja March of the Phantom Brigade rozgrywa się znowu w D&D World, a dokładniej na obrzeżach samej Doliny Nentir. Oprócz pogranicza zwiedzimy także miasto Hammerfast, a na koniec bohaterowie staną wobec zaskakującego zwrotu akcji. widać, że projektanci WotC wyciągnęli wnioski z opinii, jakie otrzymali po pierwszych trzech sezonach.
Sezon 5 - Dark Legacy of Evard
Piąty sezon to znacznie to zwrot ku znacznie mroczniejszej stronie Dungeons&Dragons. Jego rozpoczęcie zbiegło się z publikacją dwóch dodatków: Heroes of Shadow i Shadowfell, stąd bardziej mroczny klimat i jednoczesna promocja opcji, jakie znajdują się w tych dwóch suplementach. to również ukłon w kierunku graczy sięgających pamięcią do AD&D Player's Handbook, gdzie znajdował się czar Evard's Black Tentacles.
przyznam się szczerze, że fabułę śledziłem tylko z początku, potem w wyniku pewnych okoliczności nie miałem czasu, aby czytać raporty z cotygodniowych spotkań. Niemniej, opinie są pozytywne i mam nadzieję, że niedługo zapoznam się z fabułą. początek był obiecujący, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę ukłon do sztampowego sposobu rozpoczęcia kampanii w karczmie...
Sezon 6 - Lost Crown of Neverwinter
I tak docieramy do trwającego obecnie sezonu, którego tematem przewodnim jest wydany niedawno Neverwinter Campaign Setting. Tym razem staniemy w oko z artefaktem i jego dziedzicem, którzy mogą przynieść pokój miastu, które niegdyś było klejnotem w koronie Faerunu, a teraz podnosi się z gruzów i nieszczęść jakie na nie spadły...
D&D Encounters to świetna sprawa i żałuję, że ISA nie chciała uczestniczyć w tym wydarzeniu. To wielki błąd ze strony wydawcy, bo to fantastyczna promocja dla systemu.
OdpowiedzUsuńD&D Encounters pomaga też w łatwy sposób udowodnić, że 4 ed. naprawdę działa, jest fajna, i że niesłusznie wiele osób nadało jej na początku krzywdzącą łatkę. Ja również byłem kiedyś do niej sceptycznie nastawiony, ale po bliższym spojrzeniu bardzo mnie (pozytywnie) zaskoczyła. Okazało się, że system jest naprawdę fajny i wbrew pozorom o wiele bardziej przyjazny dla MG niż 3 ed. Powiedziałbym nawet, że jej prostota i zawarte w dodatkach pomysły bardzo zbliżone są duchem do AD&D i wcześniejszych edycji. Dla mnie to wielki plus, bo nigdy nie byłem fanem 3 ed.
Ale wracając do tematu - D&D Encounters to bardzo fajny pomysł na promocję gry (także wśród nowych osób w hobby) i ciekawą, niezobowiązującą zabawę. Fajnie, że się tym zająłeś i dzięki za raporty :)
W Bielsku, w sklepie Gnom (najprawdopodobniej przy współpracy z ISA), D&D Encounters pojawiło się od samego początku. Wiem, bo prowadziłem tam Undermountain - tragicznie biedną i zupełnie niekompatybilną z polskimi graczami kampanię - to była gra planszowa, nie RPG. Na szczęście, po przeróbkach dało się fajnie pograć. Gdyby ktoś chciał, myślę że jestem w stanie ją wykopać z którejś szuflady.
OdpowiedzUsuńNiestety kolejne edycje nie cieszyły się już takim powodzeniem (po drugiej chyba przestali w ogóle grać), a to ze względu na konieczność sięgania do podręczników niedostępnych na polskim rynku. Szkoda...
@Kors: Musiałbym spytać Artura o D&D Encountersy, dlaczego padły. Pamiętam jednak jakąś akcję WotC (jednak ta dotyczyła chyba jednego z trzech D&D Day'ów), która miała na celu zaostrzenie rygorów stawianych sklepom uczestniczącym w tym wydarzeniu.
OdpowiedzUsuńNie dam sobie głowy uciąć, ale gdzieś czytałem że dzięki tym wszystkim klauzulom WotC sporo sklepów wycofało się z D&D Day'ów.
Nie pamiętam już jednak o co tak naprawdę chodziło.
To chyba tylko w Polsce tak jest bo w USA wszystkie Encounters cieszyły się wielką popularnością i nadal tak jest. D&D Encounters to jeden z powodów, dla których Pathfinder nie może dogonić 4e popularnością bo bardzo wielu ludzi gra tylko w Encounters i nie posiada podręczników a jedynie subskrypcję materiałów z D&D Insidera, w tym narzędzia do tworzenia postaci. U nas nie mają szansy sie przyjąć bo nasi gracze zwyczajnie nie umieją grać w D&D 3.0-3.5-4e według zasad podręcznikowych i robią z tego Jesienna Gawęda D20. To, że trzeba sięgać po dodatki anglojęzyczne to wina tylko i wyłącznie zjebanej ISA, którzy nie potrafią wydać poprawnie 3 książek.
OdpowiedzUsuńKrzemień, za przeproszeniem i z całym szacunkiem: Gówno prawda.
OdpowiedzUsuńEncountersy cieszyły się popularnością w Stanach, bo to jest gra planszowa (przynajmniej dwa pierwsze), a nie gra RPG. Jeśli ktoś uważa inaczej, przykro mi z jego powodu. Nawet sam fakt bycia grą planszową nie jest problemem. Problemem jest, że jest to kiepska gra planszowa. I do tego na amerykańską, a nie polską kieszeń, bo trzy figurki za 50zł to przegięcie. Zwłaszcza, gdy do gry potrzeba ze 20-30 figurek.
Jeszcze ta herezja, że Polscy gracze nie umieją grać wg zasad podręcznikowych w D&D. Powiedz mi w takim razie, Ty który umiesz grać zgodnie z zasadami, co to jest "healing surge" w D&D 4.0. Jak wytłumaczysz fabularnie, że krasnoludzki wojownik, po śmiertelnym pojedynku, z którego ledwo uszedł z życiem, może w 5 minut wrócić do pełni sił? Po czym stoczyć kolejny śmiertelny pojedynek, który ponownie doprowadzi go na granice śmierci i ZNOWU wrócić w 5 minut do pełni sił? I tak codziennie, a przynajmniej po każdych 8 godzinach snu? D&D 4.0, tak samo jak WFRP 3, są grami planszowymi i dopiero po przeróbkach stają się pełnoprawnymi grami fabularnymi, w których opowieść stanowi równie ważny aspekt jak mechanika i statystyki.
Amerykanie mają zupełnie inne (nie mówie, że gorsze) wymagania od gier - nie dziwnym jest, że coś dostosowane do ich rynku i odbiorców (zupełnie różnych od naszych) zdobywa popularność. Porównywać te dwa światy, to jak mówić, że w Stanach lepiej sprzedają się anglojęzyczne książki, a w Polsce polskojęzyczne i że to jest wina Polaków, bo oni zwyczajnie nie umieją angielskiego.
Moim skromnym zdaniem, gdyby Encountersy się w Polsce przyjęły, uznałbym to za krok wstecz polskiej sfery RPG.
Matko i córko, ktoś mnie czyta i się przejmuje! :)
OdpowiedzUsuń@Kors: byłbym zainteresowany spojrzeniem na Undermountain. Czy Twój mail z bloga jest z iksem, czy bez? Nie wiedziałem, że bawiliście się w Encountery, miło się zorientować, że nie jestem sam. Moja grupa trochę narzekała, że to same walki, ale ja traktuję spotkania jako podstawę. Jako że u nas osiągnięci i punkty chwały nie mają żadnego przełożenia, zrezygnowałem z nich, a starałem się rozbudować fabularne i roleplejowe tło encounterów. Stąd zamiast napadu stada kanków w spotkaniu drugim "Fury of the Wastewalker" u mnie była zrujnowana forteca, ślady dawnych mieszkańców itp...
Jak już pisałem dla mnie Encountery to bardzo fajny model rozgrywki: krótka, skompaktowana sesja, dająca ubaw, okazję do poturlania kośćmi i rozrywki, możliwa do zorganizowania nawet w środku tygodnia pracowego. Na obecny etapie życia nie wymagam wiele więcej.
BTW, widzę, że prowadzisz bloga, mogę dołączyć do agregatora?
@Krzemień: Każdy gra tak, jak mu się podoba. Nie lubię powergamerstwa (chyba nie będę klientem "Assaultu"), podobnie jak nie trawię przesadnych psychodram. Dla mnie RPG to rozrywka, okazja na przyjemne spędzenie czasu z przyjaciółmi, stąd wyrosłem z dylematów moralnych postaci, cierpiętnictwa i dogłębnej analizy konstrukcji psychicznej skrzywdzonego krasnoluda żlebowego. Co mnie bawi, to fajna historia i obserwacja, jak się rozwija. Paradoksalnie, ale Encountery się do tego nadają, szczątkowa fabuła pozwala je kształtować i zmieniać, dając i Prowadzącemu i graczom pole do popisu.
Kors, za przeproszeniem i z całym szacunkiem: LOL.
OdpowiedzUsuńNależysz widzę do typowego polskiego frontu "wysokiego RPG" gdzie trzeba się spuszczać nad narracją i zasady traktować zło konieczne. Niestety czy tego chcesz czy nie D&D jest RPG i to jednym z najlepszym na świecie. Nie jesteś nawet ćwierćautorytetem by mówić innym ludziom, ze ich gry to nie RPG więc gadki tego typu zachowuj dla mrocznych opowiadaczy ze swojego grona. To, że masz ograniczoną wyobraźnię i nie potrafisz sobie wymymślić, czym są HS to też wyłącznie Twoja wina. Ja HS tłumacze sobie jako drugi, wewnetrzny system punktów życia, więc mimo, że postacie są zdrowe i nadają się do walki to wraz z upływem HS są coraz bardziej zmęczone i poobijane, aż do momentu gdy ich rany stają się na tyle poważne, że tylko odpoczynek może pomóc, tada! Widzisz, używanie wyobraźni nie boli, spróbuj czasami.
D&D Encounters padło w Gnomie ze względu na brak wsparcia erpegowców. Przynajmniej tak mi rzekł Artur właściciel Gnoma.
OdpowiedzUsuńJeśli natomiast Kors miałbyś ochotę poprowadzić D&D Encounters jestem chętny. O ile Ty masz ochotę poprowadzić dla osoby 30+ (a raczej -40 - heh). I o ile znalazłby się jeszcze ktoś chętny. Mój mail w razie czego: borejko (ta małpa) gmail.com.
To młodsi niż 30+ graja w ogóle w RPG? W zalewie MMO i cRPG... ;-)
OdpowiedzUsuń