Setny post w tym roku!
Postanowiłem wykorzystać okazję i spiąć AD 2010 ładną klamrą, wykorzystując okrągłą rocznicę na podsumowanie tego, co się w erepgówku polskim i światowym działo, spoglądając na te wydarzenia z mojej perspektywy.
Świat
Hit 2010. Bez wątpienia największą niespodziankę sprawili zarządcy Wizards of the Coast. Jak czytelnicy pewnie zauważyli czekałem na premierę nowej edycji Dark Sun z niepokojem, a z początku nawet sceptycyzmem. Spływające informacje zaczęły jednak napawać później umiarkowanym optymizmem, a po przeczytaniu podręczników mogę stwierdzić, że czwarto-edycyjny Dark Sun jest fenomenalny. Najnowsza inkarnacja D&D nie jest już grą od której większość z nas zaczynała przygodę z RPG, ale też nie miała nią być. To gra XXI wieku, przygotowana pod graczy wychowanych na innych rzeczach i w innych realiach. Cieszę się, że jeden z moich ulubionych światów odnalazł się w nowej sytuacji, w przyszłym roku ma być oficjalnym shared world oraz zyskał sobie rzeszę nowych fanów, podtrzymując miłość starych.
Drugą miłą niespodzianką, jaka mnie spotkała, była informacja na temat settingu roku 2011, którym będzie Ravenloft. Podobnie jak rok temu, z drżeniem czekam na informacje, zobaczymy co z tego wyjdzie, bowiem plany są jeszcze śmielsze, niż wobec Dark Suna. Pozostaje czekać na wyniki.
Kit 2010. Złotą Malinę otrzymuje ode mnie Fantasy Flight Games za swoją politykę wydawniczą. Nie mam nic przeciwko kupowaniu podręczników, nawet przy takim morderczym tempie wydawniczym narzuconym przez linie, które mnie interesują. Raz na miesiąc mogę sobie zrobić prezent, czuję wtedy że harówka ma sens. Ale to, co wykręcił Jay Little woła o pomstę do nieba lub błogosławieństwo dyrektorów świętej pamięci T$R. WFRP3, gra niespecjalnie tania, żeby nie powiedzieć ekskluzywna czy wręcz elitarna, jest na rynku ledwie ponad rok. Niecierpliwi zysków korporacyjni zarządcy postanowili wydoić swoich klientów, sprzedając im jeszcze raz to samo, tyle że w innym opakowaniu, w odmienny sposób posegregowane i okraszone kilkoma skwarkami nowości. Edycja 3,5 na polskie pieniądze to około 850zł, przepraszam ale nie wydam prawie tysiąca na coś, co stoi już u mnie na półce. Ale wtedy z kolei boli mnie niekompletność kolekcji. Za ten dysonans należy się cios pałą w łeb.
Drugim powodem dla którego wywołuję Fantasy Flight Games do tablicy jest trzecia odsłona 40KRPG - Deathwatch. Śledząc zapowiedzi i relacje zespołu projektanckiego miałem przed oczyma grę opierającą się na walce. Do tego gąszcz zasad związanych z ekwipunkiem, bronią, eskalacja komplikacji reguł opisujących starcia. W skrytości ducha liczyłem na coś innego, ale okazało się, że o dziwo trafnie odgadłem, czym będzie ta gra. Choć jak do tej pory uczestniczyłem w jednej sesji, na której świetnie się bawiłem, to niestety gra zawodzi. Dark Heresy przedstawiło mroczne podbrzusze świata uniwersum WH40K, Rogue Trader zabrał nas na gwiezdną włóczęgę w czterdziestkowym stylu, pokazując świat, jaki do tej pory ledwie wzmiankowano. A Deathwatch jest po prostu bitewniakowym WH40K bez hordy figurek.
Wydarzenia 2010. White Wolf rezygnuje z druku i przechodzi na pedeefy i print on demand. Sukces Paizo i Pathfindera. Wydanie gry planszowej Expedition to Castle Ravenloft.
Polska
Hit 2010. Bez dwóch zdań, ten rok należał w mojej opinii do Wydawnictwa Gramel i polskiej edycji Savage Worlds. Po raz pierwszy na polskim ryneczku pojawił się nowy wydawca, który nie twierdził, że puści konkurencję z torbami, nie robił łachy że cokolwiek wydaje, nawiązał kontakt z fanami i był po prostu miły. W ciągu roku ukazała się podstawka oraz dwa settingi, a także jeden almanach. Czyli jedna pozycja na kwartał, za przystępną cenę. Przyznać trzeba, że ie było łatwo, bowiem premier w tym roku kilka mieliśmy, dzięki staraniom Kuźni Gier, Portala i innych. Szczególne brawa należą się za konkurs Światotworzenia, który wykrzesał z zazwyczaj marudnych graczy ogromną ilość siły twórczej. Przyglądałem się uważnie pracom i jestem pełen podziwu, nawet dla tych, którzy nie dostali się do półfinału. Panie i Panowie, chylę wysokiego czoła :)
Kit 2010. Polska edycja D&D 4E, a w zasadzie wydanie dwu trzecich podstawowych podręczników, dzięki czemu nie da się w nią grać. Co przyświecało szefom ISA, nie wiem. Ale na pewno nie mądrość. Teoretycznie rowerem bez pedałów i kierownicy da się jeździć, tylko jakoś radości z tego nie ma.
Robotica. Kiedy pierwszy raz usłyszałem o tej grze miałem sporo nadziei, bo pomysł był ciekawy, odmienny od tradycyjnych lochów, księżniczek i smoków. Miałem nadzieję na nową wartość, powiew świeżości ze strony człowieka nie związanego z erpegowym piekiełkiem i polskie Eclipse Phase. Nie mogłem się bardziej mylić.
Wydarzenia 2010. Poznałem osobiście kilka bytów internetowych w postaciach Smartfoxa, Ramela, Majkosza, Darkena, Neurocide'a i wielu innych, przemiłych ludzi. Opłacało się ruszyć odwłok na Avangardę, może wybiorę się gdzieś dalej w przyszłym roku?
Prowadzę i gram. Nie jestem internetowym teoretykiem, czy skype'owym gadaczem: Uczestniczę w normalnych sesjach, także jako gracz, co przypomniało mi o drugiej stronie zabawy.
Blog. Sto wpisów rocznie, to trochę mniej niż się spodziewałem. Średnia wyszła gorsza od zakładanej ze względu na październik i listopad, kiedy miałem bardzo dużo pracy. Zastanawiam się, czy nie jest to znak symptomatyczny: obserwując najświeższe wpisy w agregatorze Blogów RPG widzę, że pisze głównie "druga fala", czyli ludzie którzy dołączali w roku obecnym, już po zamknięciu Polskich Blogów RPG Jarla.
Inne. Opublikowałem swój własny setting (Roztrzaskaną Ziemię do Savage Worlds). To ultimate heartbraker, nie wiem, czy ktokolwiek w niego zagrał, ale pisanie tekstu dało mi ogromną frajdę. Obecnie siedzę nad tekstem, który być może ukaże się drukiem.
I to w zasadzie tyle. Nie będę się chwalił długością mojego nerda, wyliczając ile setek sesji rozegrałem i po jakim protokole sieciowym. Nie będę wyliczał sukcesów w stawianiu portali społecznościowych, banowaniu użytkowników i obrażał innych wielbicieli RPG.
chciałbym Wam za to życzyć dużo zdrowia, pogody ducha, uśmiechu i czasu na granie. Oby wasze kostki zawsze rzucały tak, aby sesje były jak najciekawsze!
Do zobaczenia w przyszłym roku.
E tam heartbreaker. A co do poznania, to przyjemność po mojej stronie. Liczę na sesję f2f, może Pyrkon?
OdpowiedzUsuńGrałem raz w RT (bodajże dwa dni temu) i wbrew pozorom nie było aż tak strasznej kupy. Mimo wszystko do DH się nawet nie umywa, szczególnie jeśli chodzi o mnogość opcji i pomysłów na scenariusze / postacie / wydarzenia.
OdpowiedzUsuńMnie się DH znudziło: zbyt mroczne, duszne, zbyt wielu dogmatyków. A do RT mam sporo pomysłów i postacie bardziej mi się podobają.
OdpowiedzUsuńRT w praktyce dopiero będę badał - podręcznik (druk niestety) już mam, tak jak i początkową koncepcję tego i owego. Zostało nam wykulać postacie i skatować graczy czymś ciekawym :D
OdpowiedzUsuńZresztą (muszę obrócić laptopa tak żeby dziewczyna nie widziała :D) planuję by bohaterowie z DH i bohaterowie z RT wzajemnie krzyżowali sobie szyki - ciekawe jak to wyjdzie.
"Teoretycznie rowerem bez pedałów i kierownicy da się jeździć, tylko jakoś radości z tego nie ma."
OdpowiedzUsuńChcesz mieć radość - zdejmij siodełko. ;)