poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Charakterystyka Starego Świata cz. 1 z 7

Poniższy tekst ukazał się na fanpage'u bloga, ale publikę go i tutaj, by trochę ożywić Zwój i być może wrócić do bardziej regularnego pisania.


Powoli szykuję się do poprowadzenia WFRP4 i zacząłem sobie układać w głowie pewne rzeczy. Poprzednia edycja D&D, znienawidzona nad Wisłą 4, wprowadziła wiele fajnych elementów i jednym z nich było wypunktowanie ważnych i charakterystycznych elementów settingu, dlatego postanowiłem taką "siódemkę" na potrzeby Starego Świata. W ramach przygotowań będę rozwijał poniższe punkty.


1. Lokalność i mała skala świata bohaterów

2. Silnie ignorowane, acz powszechne wpływy Chaosu

3. Znaczenie dróg wodnych

4. Linie dyliżansowe, istnienie i znaczenie poczty, komunikacja semaforami

5. Głębokie podziały klasowe

6. Mutacje i problemy medyczno-cielesne

7. Wszechobecność chorób i ich skutków


1. Zaczniemy z wysokiego "C". Wiem, że świat WFRP jest zaludniony przez skavenów (którzy nie istnieją), a za morzem mieszkają wyniosłe i mroczne elfy, zaś w Lustrii (o której zdają się wiedzieć wszyscy) jaszczuroludzie. No-no. Wizja "na której mnie wychowano" to mały Stay Świat. Oto słowa Franza Kopfberga, mieszczanina z Siedlunga.


"Człowiek (nie bez kozery to piszę) mieszka w swojej wsi czy miasteczku, niekiedy wyprawia się do sąsiedniego i jest dumny z tego, że jest obywatelem Cesarstwa. A w zasadzie Reiklandu, ale Reikland i Cesarstwo to jedno i to samo, bo przecież ci z Ostlandu to mają dziwne zwyczaje i są trochę podejrzani. Wampiry w Sylvanii? No może były, ale kto by, Panie, w takie rzeczy wierzył. 


Za granicami jest Kislev i Bretonia. To znaczy, sam nie byłem, ale znam ludzi, co byli. Ten pierwszy to śnieg, lód i ciemny lud, co to się w kurnych chatach gnieździ. Kisleve to miejsce, gdzie podobno ludzie żyją za pan brat z Ch...ekm... wiecie. Mroźne pustkowie, białe niedźwiedzie i wąsaci bojarzy. Bretonia z kolei leży za górami. Jak się przez nie przedostać (co jest wyczynem, bo orkowie, gobliny, zwierzęta i cień zamku Drachenfels), to się człowiek znajdzie we wszawej krainie. Z jednej strony chłopodurnowate poddaństwo, z drugiej "wszy w perukach, franca w zadkach". Obrzydlistwo. Z jednej strony głód, że rzepę zimą już wykopuja, z drugiej frykasy ze złotych pater.


Dalej jest tylko Estalia i Tilea. Podobno, bo nie byłem i nie znam nikogo, kto by był. Raz widziałem jednego "Tileańczyka". Ubrany, jakby koguta z piór obskubał, a później się w chlewie wytarzał. Coś tam gadał po swojemu, podobno był szermierzem i taką długą wykałaczką machał, ale raz dostał w łeb młotem i się skończyło. Pomieszaniem we łbie.


No i docieramy do oceanu. Podobno, bo nie byłem. Ja w takie rejony nie jeżdżę, porządny człowiek jestem. Słyszałem za to, że za oceanem mieszkają elfy i podobno do Marienburga piękne tkaniny, stal niezwykłą i biżuterię przywożą. Tak bogate są, że mają własną dzielnicę.


No, a z drugiej strony, to są Góry Krańca Świata. Za nimi kończy się świat. Nie wiem, czy się urywa, czy zamienia w bezkresny step, ale nikt, kto tam się udał, nie wrócił.


Jak już mówimy o elfach, to są jeszcze "mali ludzie", niziołki. Wesoły to ludek, podjeść lubi, wypić i zabawić. Niski, bo się żenią między sobą, ale to nasi. Elfy mają podobno swój las w Bretonii. Jeśli to prawda, to tamtejsze puszcze są zamieszkane przez inne zwierzolu... inną zwierzynę, niż nasze. He he. No i mamy krasnoludy... nasze, swojskie, z Cesarstwa. Takie, co to mają własne dzielnice i prawa, trudnią się rzemiosłem, lichwą i handlem. Są też, te, co się włóczą po górach, żeby dawne władztwa odzyskać, ale po mojemu, to stracona sprawa.


No, życie w Reiklandzie jest dobre, Cesarstwo to ostoja i najsilniejsze państwo na świecie, rzekłbym nawet, że imperium! Nie warto nosa wytykać, bo i nie ma po co..."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz