Bohaterowie i gracze
Keira - elf, rogue (thief) - Ghash
Jarren - human, wizard (evocation wizard) - Eligiusz
Hagen - human, cleric (strom warpriest) - Don
Brandis - human, fighter (defender) - Tomek H.
Keira - elf, rogue (thief) - Ghash
Jarren - human, wizard (evocation wizard) - Eligiusz
Hagen - human, cleric (strom warpriest) - Don
Brandis - human, fighter (defender) - Tomek H.
Przeszło lato i pieniądze zarobione na przewiezieniu korony zaczęły się kończyć. Bohaterowie wykonali kilka zadań dla miasta, eskortując karawany, patrolując co bardziej niebezpieczne rejony wewnątrz murów i "eksterminując szczury w piwnicach". Zdążyli się przy tym zorientować w kilku rzeczach: w mieście swoje interesy realizowali nie tylko Czerwoni Czarnoksiężnicy z Thay, ale także pojawił się kult piekielników, wyznających władcę piekieł, Asmodeusza. Napadali na ludzi, porywali niewinnych, odprawiali bezecne rytuały. Na ulicach trwała wojna partyzancka pomiędzy nowym porządkiem, który reprezentuje lord Nevermeber, a Synowie Alagondarów, grupa powstańców, odwołująca się do tradycji poprzedniej dynastii, jaka rządziła Nereverwinter. W ich oczach nowy władca był nikim innym, jak samozwańczym uzurpatorem, tyranem, który próbował omamić lud złotem ze swych kufrów. Jakby nie dość tego, w mieście pojawił się ktoś jeszcze, obrońca uciśnionych, zamaskowany rycerz, nazywający się Dziedzicem Neverwinter. Co zaskakujące, na hełmie nosił Koronę Neverwinter, dokładnie taką, jaką pomogli dostarczyć bohaterowie. Rozmowa z Seldrą (która nadal pozostawała na usługach lorda Neverember) dała zaskakujący wynik: Korona znikła ze skarbca, jakby za sprawą czarów. Skoro nie zabiła Dziedzica, oznaczało to, że może być prawowitym spadkobiercą rodu Alagondarów.
Przygoda rozpoczęła się, gdy bohaterowie byli na targu w dokach. Kupowali różne rzeczy, które miały pomóc im przygotować się do nadchodzącej zimy. Nagle pośród ludzi dał się słyszeć gwar, który po chwili zmienił się w okrzyki przerażenia! Przez tłum parły dwie grupy dziwacznych ludzi. Ich twarze wykrzywiało cierpienie, w oczach gorzało szaleństwo, a ciała poznaczone były jaśniejącymi, niebieskimi pręgami. Jarren od razu rozpoznał, że są to Naznaczeni Plagą (Plaguescarred). Wiek wcześniej, gdy umarła bogini magii, resztki Tkaniny (Weave), jaka oplatała świat i umożliwiała działanie magii, spadły na ziemię. Niektóre nitki dotknęły istoty żywe, znacząc je znamieniem, które przenosiło się z pokolenia na pokolenie. Szaleńcy rzucili się na bywalców bazaru, a w tej samej chwili z rury odpływowej ścieków wypełzły trzy karłowate, karykatury powykręcanych smoków.
Bohaterowie z miejsca sięgnęli po broń i czary, aby ratować ludzi. Niestety, nie byli dość szybcy i pierwsza grupa szaleńców zdążyła wymordować kilkoro z gapiów, zanim reszta ludzie rzuciła się ucieczki. Bohaterowie postanowili związać walką obydwie grupki maniaków i wszystkie bestie, rozpraszając się przy tym. Na szczęście, celne ciosy i dobre rzuty sprawiły, że dość szybko zabili jednego z Drakes i przetrzebili Naznaczonych plagą. Gracze szybko chwycili mechanikę czwartej edycji i zaczęli ze sobą współpracować. Akurat w przypadku Encounterów, nie mam nic przeciwko kombinowaniu i kombowaniu mocy, dzięki temu sam mogę ostro pogrywać z bohaterami. To też aspekt gry, równie ważny, jak opowieść, czy odgrywanie ról.
W trzeciej rundzie walki z kanałów przybyły posiłki w postaci kolejnych 4 maniaków, ale nie zdołali oni zrobić nic konkretnego. Podczas gdy Hagen i Brandis związali walką pozostałych przy życiu szaleńców i dwa jaszczurostwory, a Keira wykorzystywać mobilność do zadawania chorych ilości obrażeń (nigdy nie zostawiacie łotrzyka za plecami. NIGDY!), Jarren usmażył wyłaniających się z kanałów ściekowych napastników. Z przeciwnej strony placu targowego dały się słyszeć krzyki. Czwarta grupa napastników walczyła z pojedynczym przeciwnikiem. Był nim rycerz w lśniącej zbroi, płaszczu podbitym gronostajami, dzierżący w dłoni magiczny miecz, a jego hełm zdobiła korona Neverwinter.
Bohaterowie nie byli szczęśliwi widząc, że ludzie oklaskują i wiwatują na cześć Dziedzica Neverwinter, ewidentnie pomijając ich zasługi. Ten wykrzyknął słowa otuchy pod adresem przerażonych mieszczuchów i ruszył w sukurs bohaterom, gdy ci położyli trupem ostatnie z Naznaczonych Plagą.
Nie był to jednak koniec kłopotów... Znika rozległ się przerażający ryk, a słońce przesłonił ogromny skrzydlaty cień. Silny wicher omiótł plac targowy, gdy z góry spadł nań wielki, skrzydlaty stwór. Był biały i poznaczony niebieskimi pręgami, miał paszczę pełną kłów, pazury i nietoperze skrzydła.
Smok.
W dokach wylądował biały smok.
Napisałbyś trochę o sprawach organizacyjnych sesji? Graliście na żywo? W sklepie czy u kogoś w mieszkaniu? Jak długo trwała sesja itp.?
OdpowiedzUsuńGraliśmy na żywo, w sklepie. Ghash, która tego dnia miała szychtę, ciągle musiała wstawać d klientów i sporo ją ominęło. Samo spotkanie trwało niecałe dwie godziny. Planszę rozrysowałem przed sesją, postacie to pre-geny, jakie udostępniło WotC,. Z doświadczenia widzę, że rozegranie jednego spotkania zajmuje około 2h, ale trzeba doliczyć spóźnienia, dygresje, czy przestoje związane z graniem w sklepie. Fajne jest za to, jak ludzie obserwują, niekiedy pytają się, o co chodzi.
OdpowiedzUsuńNo, w końcu jakiś post! :3
OdpowiedzUsuń