To spotkanie było bardzo dziwne, ponieważ musieliśmy przeznaczyć na nie aż dwa terminy. Składało się z dwóch walk, które, o czym mogę teraz napisać otwarcie, miały bohaterów zmęczyć, skłonić do zużycia mocy, zmiękczyć ich przed wielkim finałem.
Bohaterowie i gracze
Keira - elf, rogue (thief) - Ghash
Ashlan - half-elf, druid (sentinel)- Don
Fargrim, dwarf, fighter (slayer) - Gomi
Jarren, human, wizard (evocation mage) - Eligiusz
Bohaterowie upewnili się, że przywódcy Synów Alagondarów żyją i nic im nie grozi, a następnie ruszyli śladem Dziedzica. Ten był łatwy do zauważenia, dosłownie płonął w bruku miasta. Jak można się było spodziewać, prowadził w kierunku enklawy Lorda Protektora. Na zew blizny Dziedzica, z podziemi zaczęli wychodzić odmieńcy i atakować domy oraz mieszkańców Neverwinter. Nieliczne oddziały straży próbowały dać i odpór, ale koncentrowały się na obronie mostu, łączącego dzielnice "wolne" od rządów lorda Neverember z tymi im podgajającymi.
Bohaterowie trafili na ten sam dziedziniec, na którym tak kiepsko poszła im walka z dziwadłami, gdy ruszyli na poszukiwania Dziedzica. Tym razem również czekały na nich potwory, ale bohaterowie byli i sprawniejsi, i bardziej doświadczeni i zaprawieni w boju. Nie oznacza to, że poszło im łatwo. Znów Keira wysforowała się do przodu, Jarren działał z tyłów, a Fargrim próbował zebrać na siebie jak największą ilość przeciwników. Tym razem Ashran próbował wspierać i leczyć kompanów, co szło mu lepiej, niż Hagenowi. Po kilku rundach bohaterowie rozprawili się z potworami i ruszyli przez most. Czekał ich ponury widok: barykada padła, a na ulicach nowego Neverwinter szalała śmierć.
Oryginalnie, w spotkaniu tym chodziło o przebicie się przez przeciwników, których trzon stanowili minioni, jednak co rundę odradzający się w liczbie 4 sztuk. Dodałem do tego zadanie zamknięcia bramy, dzięki czemu horda odmieńców nie rozlałaby się po dokach. Jak się okazało, taki dodatkowy cel ogromnie podniósł emocje i zadowolenie graczy. Na mapie szybko zaroiło się od wrogów, wzajemnym flankowaniom i manewrom nie było końca, a na dodatek trzeba było przeciąć liny kołowrotów, umieszczone na pierwszym piętrze.
Tym razem drużyna świetnie współpracowała. Po tym jak minioni otoczyli bohaterów, gracze zdali sobie sprawę, że muszą wspomóc Keirę, któą wytypowano o zaszczytnego zadania zamknięcia bramy. Pozostawał tylko jeden problem: zanim elfia złodziejka przetnie liny, wszyscy bohaterowie musieli znaleźć się po drugiej stronie brony. Sporo było kombinowania, opóźniania inicjatywy, lawirowania, przesuwania na dogodną pozycję, ale udało się tego dokonać. Gracze miny mieli pełne zadowolenia i byli z siebie dumni. Bez wątpienia, zasłużyli na to!
Po pokonaniu odmieńców bohaterowie dotarli na rynek, gdzie wszystko się zaczęło. Dostrzegli Dziedzica Neverwinter, który stanął przed statuą skamieniałego smoka i wolno podniósł przyłbicę, pokazując wreszcie swoją twarz. Bohaterowie poznali swego przeciwnika i dawnego sprzymierzeńca, człowieka który postanowił uwolnić miasto od tyranii lub zniszczyć je, jeśli mu się nie uda.
Za maską kryła się kobieta. Ta sama, która wynajęła bohaterów i sprowadziła ich do Neverwinter. Seldra Tylmarande!
Zza ekranu Mistrza Podziemi
- będę musiał wprowadzać więcej takich zadań pobocznych do spotkań, ożywiają one monotonię walk z kolejnymi przeciwnikami. Oczywiście, nie mogą być w każdym spotkaniu, bo stracą na świeżości,k ale co trzecie, czwarte wydają się być ciekawym i rozsądnym pomysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz